Vannesa:
Leżałam bezradnie przygnieciona ciężarem ciała największego bożyszcza w Madrycie. Tors napastnika dosłownie stykał się z moimi piersiami co stawało się na mnie bardzo krepujące. Figlarny uśmieszek i dogłębnie przeszywający wzrok blokował mnie zewnętrznie i doprowadzał do przybierania na twarzy różnych barw. Jego bliskość paraliżowała mnie coraz bardziej jak nigdy dotąd. .
- Lecisz na mnie - wyszczerzył się portugalczyk przerywając moment ciszy.
Leżałam bezradnie przygnieciona ciężarem ciała największego bożyszcza w Madrycie. Tors napastnika dosłownie stykał się z moimi piersiami co stawało się na mnie bardzo krepujące. Figlarny uśmieszek i dogłębnie przeszywający wzrok blokował mnie zewnętrznie i doprowadzał do przybierania na twarzy różnych barw. Jego bliskość paraliżowała mnie coraz bardziej jak nigdy dotąd. .
- Lecisz na mnie - wyszczerzył się portugalczyk przerywając moment ciszy.
- Jak widać ty leżysz na mnie więc ty masz jakieś zaciągi do mnie - odgryzłam się po czym zepchnęłam go z siebie reszkami sił.
- To ty mnie pociągnęłaś za koszulkę. Jak chciałaś mnie na wyłączność to trzeba było zapytać po meczu - stwierdził oburzony poprawiając sobie t-shirt. Chyba wjechałam mu na ambicję. No tak wielki Pan Aveiro nie leci na laski tylko one lgną do jego stóp. Ehh
- Wierz mi ale nie bawię się w takie podchody. Jakbym coś od ciebie chciała już bym to miała. - rzekłam z zażenowaniem. Za plecami usłyszałam głośne pomruki uuuuuuu. Widocznie w nasz dialog bacznie wsłuchiwali się pozostali. Jedni z bardzo daleka inni to dosłownie zasłaniali mój cień.
- Święta racja - przyznał mi rację Kaka który po chwili został uraczony piorunującym spojrzeniem Cr7. Momentalnie uśmiech mu znikł z twarzy ale tylko na dziesięć sekund gdyż potem wybuchł niepohamowanym śmiechem ze swoim małym kolegą z reprezentacji. Po napadzie głupawki Iker przywołał wszystkich do porządku i wznowiliśmy grę. Ta sytuacja tylko podsyciła craka Realu Madryt do strzelania goli mojej drużynie. Normalnie bombardował naszą bramkę. Nie wiem czy po złości czy z prawdziwej chęci zobaczenia mnie na meczu. Biedny Casillas bronił swojej bramki a ona drżała od kopnięć wściekłego portugalczyka. Niestety przegraliśmy mecz bo jak Cris się rozsierdził to władował nam chyba z pięć bramek gdzie my z naszą jedną Karima moglibyśmy się schować. Chłopacy zbytnio nie przejęli się przegraną. Wręcz przeciwnie byli w wybornych humorach a ja byłam dobita faktem że nie utarłam nosa wielkiemu gwiazdorowi. Bezradnie, zła sama na siebie schodziłam z płyty boiska.
- Jutro ubierz koszulkę z moim numerem - usłyszałam znajomy głos za moimi plecami wyrywający mnie z zadumania. Dobrze wiedziałam kto to jednak nie odwróciłam się. Nie chciałam by zobaczył mojej zawiedzionej miny by kolejny raz dać mu powód do triumfu. Jednak on nie dawał za wygraną. Podbiegł zagradzając mi drogę zmuszając mnie tym do podniesienia wzroku ku sobie. Wbijałam spojrzenie w różne przedmioty w otaczającym mnie otoczeniu byle nie spoglądać mu prosto w oczy. Ewidentnie chowałam głowę w piasek. Nie lubiłam przegrywać on chyba też. Łączyła nas jednak jedna wspólna cecha.
- Dobry pomysł ubiorę koszulkę z numerem mojego idola. Niestety ty już nim już nie jesteś. - skłamałam na odczepnego spoglądając mu ze złością w oczy. Chyba uwierzył w moje deklaracje bo momentalnie posmutniała mu twarz.
- A niby kto? - spytał zmieszany podnosząc lekko prawą brew do góry.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. Pa - rzuciłam wymigując się od odpowiedzi zostawiając go samego w osłupieniu. Boże ale ja się wpakowałam z tym kłamstwem teraz będę musiała ubrać t-shirt z numeracją jakiejś gwiazdy madrytu. Wykluczając numer siedem pozostaje jeszcze wiele kombinacji. Teraz który wybrać? Hmm chyba ten wybór zostawię sobie na jutrzejszy dzień....
Następnego dnia Santiago Bernabeu :
Ronaldo:
Mou tłumaczy wszystkim ostanie wskazówki przed spotkaniem z Malagą a ja nie mogę się skupić. Błądzę myślami gdzieś daleko gdzie inni nerwowo wsłuchują się w każde słowo trenera. Chce już znać odpowiedz na dręczące mnie od wczoraj pytanie. Z jakim numerem ubierze Vann koszulkę? Najlepiej bym już teraz wybiegł na płytę boiska i to sprawdził. Zżera mnie ciekawość. Mam nadzieje że mnie oszukała i jednak będzie z tą siódemką bo kto by miał być lepszy ode mnie? Z zadręczających myśli wyrwał mnie głos Casillasa ponaglającego mnie do wyjścia z szatni. Już za chwile mecz a ja mam zero skupienia. Musze się otrząsnąć. Wstałem i popędziłem za kapitanem drużyny do tunelu. Wszyscy piłkarze skoncentrowani rozciągają się przed wejściem na murawę tylko nie Fabio który jarzy michę do kratek. W pewnym momencie aż się do niej przykleił. Ciekawe jaki jest jego powód radości? Postanowiłem to sprawdzić.
- Dobry pomysł ubiorę koszulkę z numerem mojego idola. Niestety ty już nim już nie jesteś. - skłamałam na odczepnego spoglądając mu ze złością w oczy. Chyba uwierzył w moje deklaracje bo momentalnie posmutniała mu twarz.
- A niby kto? - spytał zmieszany podnosząc lekko prawą brew do góry.
- Dowiesz się wszystkiego jutro. Pa - rzuciłam wymigując się od odpowiedzi zostawiając go samego w osłupieniu. Boże ale ja się wpakowałam z tym kłamstwem teraz będę musiała ubrać t-shirt z numeracją jakiejś gwiazdy madrytu. Wykluczając numer siedem pozostaje jeszcze wiele kombinacji. Teraz który wybrać? Hmm chyba ten wybór zostawię sobie na jutrzejszy dzień....
Następnego dnia Santiago Bernabeu :
Ronaldo:
Mou tłumaczy wszystkim ostanie wskazówki przed spotkaniem z Malagą a ja nie mogę się skupić. Błądzę myślami gdzieś daleko gdzie inni nerwowo wsłuchują się w każde słowo trenera. Chce już znać odpowiedz na dręczące mnie od wczoraj pytanie. Z jakim numerem ubierze Vann koszulkę? Najlepiej bym już teraz wybiegł na płytę boiska i to sprawdził. Zżera mnie ciekawość. Mam nadzieje że mnie oszukała i jednak będzie z tą siódemką bo kto by miał być lepszy ode mnie? Z zadręczających myśli wyrwał mnie głos Casillasa ponaglającego mnie do wyjścia z szatni. Już za chwile mecz a ja mam zero skupienia. Musze się otrząsnąć. Wstałem i popędziłem za kapitanem drużyny do tunelu. Wszyscy piłkarze skoncentrowani rozciągają się przed wejściem na murawę tylko nie Fabio który jarzy michę do kratek. W pewnym momencie aż się do niej przykleił. Ciekawe jaki jest jego powód radości? Postanowiłem to sprawdzić.
- Co masz takiego banana na mordzie? - spytałem ze śmiechem
- Patrz jakie tam siedzą towarki - zachwycał się teatralnie.
- Etam pewnie jakieś pasztety - rzekłem ze stoickim spokojem
- Coś ty. Jedna na pewno przykuje twoją uwagę - puścił mi oczko po czym udał się w kierunku Arbeloi. Ciekawość wygrała i zerknąłem przez stalowe kratki. Na trybunach zauważyłem Vannesę i Jennifer. Były poubierane w białe madryckie koszulki jednak nie mogłem dostrzec tej przeklętej liczby mimo że wklepiłem przez te stalowce cały swój nos.
- Patrz jakie tam siedzą towarki - zachwycał się teatralnie.
- Etam pewnie jakieś pasztety - rzekłem ze stoickim spokojem
- Coś ty. Jedna na pewno przykuje twoją uwagę - puścił mi oczko po czym udał się w kierunku Arbeloi. Ciekawość wygrała i zerknąłem przez stalowe kratki. Na trybunach zauważyłem Vannesę i Jennifer. Były poubierane w białe madryckie koszulki jednak nie mogłem dostrzec tej przeklętej liczby mimo że wklepiłem przez te stalowce cały swój nos.
Niech to szlag. Proszę wykręć się plecami - krzyczałem beznadziejnie w myślach. Jednak ona nie drgnęła. Sędzia informuje że zaraz wychodzimy a ja dalej bujam w obłokach. Trener mnie zamorduje jak nie strzelę dziś gola w końcu to puchar króla musimy awansować dalej....
Vannesa:
Tyle już mieszkam w Madrycie a ani razu nie byłam na meczu Królewskich. Gdyby nie zakład który przegrałam pewnie by mnie tu dziś nie było. Moją towarzyszką wieczoru jest Jennifer która niecierpliwie wypatruje pojawienia się swojego turka na boisku. Ja poprawiam nerwowo madrycką koszulkę. O święty Józefie ile ja miałam dziś gdybania z jakim numerem mam się dziś pokazać. Analizując wszystkie za i przeciw wybrałam najmniejsze zło.
- Vann wychodzą! - zapiszczała poruszona Jenn. Rzeczywiście zauważyłam czarne punkty na murawie. Trybuny kibiców zawrzały gdy na boisko wbiegła ich największa gwiazda. Sam Ronaldo we własnej osobie. Biegł tyłem ku kolegom spoglądając w stronę loży vipowskiej gdzie siedziałam ja z moją przyjaciółką. W dodatku suszył bezczelnie zęby. Ja już dobrze wiem o co mu chodziło. Postanowiłam ujawnić mu tajemniczą cyfrę na plecach odwracając się tyłem. Niech ma chłopak trochę radości. Widok jego miny gdy ujrzał liczbę dwadzieścia dziewięć z wy tuszowanym nazwiskiem Morata był bezcenny. Zamurowanego biedaka musiał przywołać do porządku Sergio odciągając go w stronę środkowej części murawy. Po chwili zaczął się mecz. Z minuty na minutę coraz bardziej moje emocje ożywały. Krzyczałam głośno dopingując chłopaków. W 19 minucie Ronaldo strzelił przeciwnikowi gola a za 5 minut kolejnego. Radośnie z Marcelo celebrował strzeloną bramkę tańcząc jak w teledysku piosenki As Se Te Pego największego hicioru ostatniego miesiąca na całym globie.
Chyba ćwiczyli to w szatni bo naprawdę nieźle im to wyszło. Muszę przyznać że miło popatrzeć jak dwójka madryciaków kręciła tyłkiem prze milionami widzów. Nawet nie wiedziałam że Cristiano tak dobrze kręci bioderkami. W dodatku ten zgrabny zadek ehhh - westchnęłam z podziwu. Malaga to bardzo dobry zespół ale nie dawał rady ze snajperem Madrytu. W 48 minucie strzelił kolejnego gola zaliczając tzw. hat-tricka. Jego szczęście znowu było odprawiane tańcem połamańcem z małym brazylijczykiem. Mogę się założyć że ich wygłupy jutro będą tematem numer jeden na pierwszych stronach gazet.
Po 20 minutach Higuain strzelił gola pogrążając gości i podwyższył prowadzenie na 4:0. Przeciwnicy do końca meczu nie zdołali oddać ani jednego celnego strzału i wynik ostatecznie zakończył się wysokim zwycięstwem Los Blancos. Po gwizdku sędziego udałam się z Jenn do wyjścia by nie paść ofiarą głupich dziennikarzy którzy i tak robili nam zdjęcia tego wieczoru. Zmęczona i pełna szczęścia wróciłam do domu. Emocje pomału opadały z mojego ciała. Wzięłam prysznic i położyłam się spać. Nazajutrz czekał mnie ciężki dzień. Od rana same niespodzianki. W pracy nękana byłam propozycjami do tanich gazetek dla panów co wprawiało mnie o lekki zawrót głowy a po pracy postanowiłam podjąć ciężki temat wyboru auta. Nie za bardzo wiedziałam jak się za to mam zabrać więc zadzwoniłam o pomoc do kuzyna mojej współlokatorki. Zgodził się bez żadnego ale. Alvaro był bardzo pomocny i zawsze mogłam na niego liczyć. Umówiliśmy się na 15 koło hotelu Atlantico na słynnej ulicy Grand Via. Zostało mi troszkę czasu więc skorzystałam z okazji i odwiedziłam pobliskie sklepy. Po wyjściu z jednego z nich natknęłam się na osobę która najmniej się tu spodziewałam. Miał zadzwonić,napisać cokolwiek lecz on na wyraźniej w świecie mnie olał. Chyba mnie nie zauważył więc ja postanowiłam się z nim przywitać.
- Hey - rzuciłam uśmiechając się szeroko na jego widok.
- O Hey - opowiedział zaskoczony moim widokiem Villa. Zachowywał się wręcz dziwnie co bardzo mnie zastanowiło.
- Widzę bardzo jesteś zajęty aż do dziś nie znalazłeś czasu by się spotkać - rzekłam z lekkim żalem w głosie. David był zaskoczony tym co mówię.
- Pisałem do Ciebie wiadomość ale.... - nie zdążył mi wytłumaczyć do przerwałam mój w pół słowa.
- Nic nie dostałam. Na pewno pomyliłeś numery - odrzekłam z ulgą w głosie.
- Bardzo możliwe - stwierdził zamyślony. Po chwili uśmiechnął się szeroko aż zrobiło mi się gorąco.
Ronaldo:
Stałem w korku trąbiąc na jakich niemrawych kierowców. Spieszyłem się na spotkanie i to nie byle z kim. Nie chciałem by długo czekała. W końcu udało mi się dobrnąć na wskazaną ulicę. Parkując zauważyłem ją z jakimś typem. Ciśnienie podniosło się momentalnie. Poznałem go był to David Villa. To ona z nim się dalej zadaje? Wyskoczyłem jak oparzony ze samochodu. Byli zafascynowani rozmową że nie zwracali uwagi na otaczających ich ludzi. Zachowałem zimną krew chociaż miałem ochotę iść i rozkwasić mu twarz. Niezauważony podszedłem bliżej i schowałem się za kolumną znajdującą się blisko nich. Nadstawiłem ucho i wsłuchiwałem się w ich rozmowę. To co usłyszałem rozsierdziło mnie jeszcze bardziej. Jak ona mogła dać numer temu frajerowi z Barcelony. Popamięta mnie ale nie dziś! Dorwę go w swoim czasie i nie będę miał litości. Mam nadzieje że to się nie wyda co mu odpisałem. Niech myśli że pomylił numery tak jak Vann. Nie ciesz się do niej tak bo naprawdę zaraz będziesz zbierał zęby z chodnika - mówiłem ze złością pod nosem. Hiszpan oddalił się w stronę auta co znaczyło że zakończył z nią rozmowę. W końcu niech spierdala do swojej lamusowatej Barcelony. Poczekałam aż odjedzie po czym uchwyciłem moment nieuwagi dziewczyny i zaszedłem ją od tyłu.
- Przepraszam za spóźnienie - szepnąłem jej do ucha co bardzo ją przestraszyło bo podskoczyła lekko do góry.
- Ronaldo? Co ty tu robisz? - wydukała oszołomiona moim widokiem.
- Potrzebowałaś pomocy więc jestem - podsumowałem uśmiechając się szeroko.
- Ale ja prosiłam Alvaro o pomoc nie ciebie - powiedziała poirytowana
- Spokojnie. Mortowi popsuło się auto. Nie chciał cię wystawić do wiatru więc załatwił zastępstwo. Mam nadzieję że ci to nie przeszkadza. Naprawdę chcę pomóc znam się na samochodach - tłumaczyłem ze spokojem. Ona spoglądała na mnie badawczo. Sprawiała wrażenie niepocieszonej. Miałem nadzieje że nie odrzuci mojej propozycji.
- Chyba nie mam innego wyjścia - rzekła z rezygnacją. Zabrałem ją do najlepszego salonu samochodowego w Madrycie. Zaproponowałem jej sportowe auto Audi R8 była zachwycona i kupiła je odrazu. Trafiłem bezpośrednio w jej gusta co bardzo mnie ucieszyło. Cieszyła się jak dziecko siedząc za kółkiem nowego nabytku.
- Jeju jakie one fajne! Nawet ma podgrzewane fotele - piszczała zachwycona przyciskając wszystkie dostępne guziki na pulpicie.
- Teraz jest twoja. Przygotuj się do swojej pierwszej jazdy - odrzekłem radośnie zapinając pas.
- Ej no teraz zaraz? - jąkała się
- No tak - naśmiewałem się z niej widząc jej zakłopotaną minę.
- Ale ja nie wiem jak ją prowadzić - rzekła bezradnie
- Dobra przesiadaj się pokaże Ci wszystko. - zapewniałem. Zrobiła tak jak powiedziałem bez żadnego ale. Uczyłem ją krok po kroku i pokazywałem funkcje samochodu w czasie jazdy.
Vannesa:
Ronaldo był strasznie opanowany tłumacząc mi wszystkie bzdety i bajery jakie posiada mój nowy nabytek. Bardziej wpatrywałam się w niego zamiast w to co mi pokazuję co nie ukryło się przed jego bystrym okiem.
- Wszystko widzę - wybuchł śmiechem portugalczyk pokazując na swoje spostrzegawcze patrzałki. Zostałam przyłapana na gorącym uczynku. Nieśmiało uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Już chyba wszystko pojęłam. Teraz ja Cię przewiozę - rzuciłam wesoło gdy zauważyłam że znajdujemy się w miejscu naszego startu. Cris zjechał na pobocze a ja z lenistwa nie chcąc obchodzić całego samochodu podjęłam próbę wpakowania się na jego miejsce z fotela pasażera. Lecz on nie za bardzo chciał z niego ustąpić. Szczerzył się jak głupi mierząc mnie przy tym. Wyprowadzał mnie tym z równowagi.
- Usiądź mi na kolanach nie wstydź się - prychnął śmiechem.
- Wyjdź po dobroci - rozkazałam groźnie ledwo co stojąc gdyż ta pozycja była bardzo nie wygodna. On się tym nie przejął bo dalej spoglądał na mnie z rozbawieniem. Nagle pociągnął mnie za drżącą nogę aż znalazłam się na jego kolanach. Wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki a on w moje. Z jego twarzy znikł bezczelny banan. Przychylił swoje usta do moich warg aż zadrżałam. Dosłownie milimetry dzieliły nas od pocałunku. Nie wytrzymałam tej gry emocji i pocałowałam go delikatnie. Nasz pocałunek przerodził się w coraz bardziej namiętny. Po chwili zorientowałam się co robię i odskoczyłam od niego jak oparzona.
- Przepraszam. Nie powinnam - wydukałam zdenerwowana.
- Nic się nie stało - zapewniał gładząc mnie po policzku. Dotyk jego palców na mojej twarzy wywołał lekki dreszcz. Otworzyłam drzwi i stanęłam na ulicy spoglądając na niego wyczekująco dając do zrozumienia że ma wyjść.
- Zapomnij o tym - poprosiłam słabo. On ze smutkiem spojrzał na mnie i wyszedł z auta bez słowa. Zrobiło mi się strasznie przykro. Miał takie smutne błyszczące oczy. Wsiadł do swojego czarnego lamborghini trzaskając drzwiami i odjechał z piskiem opon. Może pomyślał że traktuje go jak zabawkę? To nie tak miało wyglądać ....
Hey dziewczyny. Przepraszam że tak długo ale naprawdę nie miałam czasu. Teraz odcinki będą się pojawiały rzadziej niż dotychczas z powodu większych obowiązków. Pomysłów jest sporo ale nie ma czasu by je przelać na laptop. Mam nadzieje że mi wybaczycie :D Także nie pytajcie kiedy następny odcinek bo naprawdę tego nie wiem. Statystyka osiągnęła właśnie ponad 10000 wejść. Chciała bym wam za to bardzo ale bardzo podziękować bo jest to dla mnie bardzo motywujące. Jesteście kochane :* buziaki :* Do następnego :D
Boże ile ja bym dał żeby coś takiego przeżyć.Szkoda mi biednego Cristiano .Dlaczego Vanessa nie chce przyznać że darzy go jakimś uczuciem ??Bardzo fajny pomysł z tymi gifami :)Czekam na więcej .
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział zapraszam serdecznie :)
U mnie nowy zapraszam http://crisija.blogspot.com/
UsuńRonaldo jak przybity piesek ;)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie , czekam z niecierpliwością na następny ;D
http://two-love-one-life.blogspot.com/
Skąd Ty bierzesz te gify Rybo?
OdpowiedzUsuńBoże... Jak ja nie trawię Barcelony, ale jestem w stanie znieść kochanego Villę ze względu na opowiadanie:D.
Co ja tam miałam jeszcze dodać? Aha, no. Crisek jak zawsze niesamowity, słodki i cudowny. Ja bym pocałunku nie przerwała, a raczej wręcz przeciwnie. Co by się działo w tym samochodzie? Dobra, to sobie dokończę już prywatnie w mojej głowie, a nie tutaj, bo nie ma ograniczeń wiekowych:D
Także Kochany(a) Vannie, szkoda, że odcinki będą rzadziej, ale rozumiem, gdyż ja również nie piszę ostatnio i kiedy na moim blogu się coś pojawi? Jeszcze pewnie minie trochę czasu. Na razie (jeszcze dziś) zamierzam zamieścić u mnie krótką informację oraz wyjaśnienie.
Pozdrawiam!:D
Ajj, Audi R8, świetne auto, do tego zdziwienie Ronaldo na meczu, bezcenne. Mogłabym być informowana o nowych rozdziałach? Byłabym bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
wiesz co ja wolę Barcelonę i Messiego ale jak to czytam to nawet polubiłam Ronaldo
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
nieodporneserce.blogspot.com
http://kolllorowe.blogspot.com/
Oj, Ronaldo. Ile ja bym dała żeby zobaczyć jego minę jak widzi koszulkę Moraty xD Myślałam, że Vann jednak założy tą Crisową 7, a tu jednak mniejsze zło w postaci Moraty :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa rozwoju sytuacji pomiędzy Vann a Davidem :D Tylko proszę niech Cris nie uszkodzi Davidka! :D Aaa no i ten pocałunek... Czekam na kolejny odcinek :D
U mnie jutro powinno się coś pojawić ;)
Pozdrawiam :*
Nowy rozdział już dostępny, serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://manutdlov.blogspot.com
Fajne gify :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, szkoda mi było na końcu Cristiano, ale przynajmniej był kolejny pocałunek więc "ich związek" idzie do przodu.
Czekam na ciąg dalszy
Jej fajny rozdział. Dawno nie byłam tutaj, ale wszystko nadrobiłam! Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://przeznaczenianieoszukasz7.blog.pl/
Zapraszam na 5 rozdział :) http://stay--forever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do do libster award ;D
OdpowiedzUsuńPytania są na tym blogu ;
http://two-love-one-life.blogspot.com/
Po mojej dłuższej nieobecności wracam :D Zapraszam na 6 rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://tu-amor-hace-que-el-mundo-no-existe.blogspot.com
Super rozdział i czekam na następny :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na 16-tke http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/02/rozdzia-16_24.html
ile można czekać za rozdziałem? ok, rozumiem, ze obowiązki itd ale ponad tydzień?? ;p
OdpowiedzUsuńdodawaj już kolejny PROSZĘĘĘ
OdpowiedzUsuń