poniedziałek, 28 stycznia 2013

13. Bocian stajl

Vannessa:


Rano obudziły mnie promienie słońca i dopadająca suchota gardła. Nie wiem co było gorsze oślepienie oczu czy sachara w pysku. Chcąc nie chcąc udałam się do kuchni po coś do picia. Nie ma to jak zimna woda mineralna prosto z lodówki. Przyssałam się do butelki jak glonojad do akwarium lejąc do gardełka nie mal cała jej zawartość. Nagle prawie butelka wypadła mi z ręki  bo obraz który właśnie zobaczyłam omal nie doprowadził mnie do zawału serca. Zauważyłam gołą męską klatę przechadzającą się po mojej kuchni. Gdy zidentyfikowałam samca alfa było już tylko tylko gorzej. Widok Ozila w samych bokserkach w azteckie wzory doprowadził mnie do wyplucia zawartości tego czego jeszcze nie zdarzyłam połknąć  a zalegało mi przed chwilką w buzi.
- Cześććććć Vann - odpowiedział speszony gdy zorientował się że nie jest sam. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
- Hey. Któreś z nas pomyliło mieszkanie tej nocy. Wydaje mi się że nie ja nie jestem tym wybrańcem chociaż początkowo miałam różnorodne myśli . - zakomunikowałam ze śmiechem.
- No tak jakoś wyszło że zostałem tu na noc - jąkał się onieśmielony.
- Dobra nie wnikam w szczegóły. Szukasz czegoś konkretnego?  zapytałam powstrzymując śmiech.
- Chyba tego co ty - oznajmił wesoło wpatrując się w moją butelkę wody.
- No tak kac morderca nie ma serca. - skwitowałam podając nowe opakowanie mineralnej z lodówki.
- Dzięki. Jesteś wielka! - pochlebiał
- Taka wielka aż nie jestem nie przesadzajmy. - oznajmiłam udając się do swojego pokoju
- Tak apropo stylowe masz gatki. Zdradź mi swego producenta - zarechotałam stojąc już w progu. Boże skąd on wytrzasnął te gacie? 
- Wiem dupy nie urywa. Kupiłem na bazarze w Indii. Twoje też niczego sobie - nalewał się. Teraz zorientowałam się że jestem faktycznie w samej bieliźnie. Ale wtopa nie ma co. Trzeba się ewakuować jak najszybciej puki nie wpadnie na pomysł by zrobić mi zdjęcie aby  pokazać kolegom .
- Są bardzo oryginalne i jedyne w swoim rodzaju. Wierz mi - podsumowałam zachęcająco powstrzymując śmiech  znikłam w drzwiach swojego królestwa. Po jego minie wnioskowałam że chyba stwierdził że przypadły mi do gustu. Gatki z bazarku z Indii rozjebały mnie na łopatki. Ahh ten Mesut. Swoją drogą aż strach pomyśleć jakie majty noszą pozostali jego koledzy z drużyny. Taki Fabio pewnie ma w różowe flamingi. Ta myśl wywołała we mnie dziką głupawkę. Wolałam wstrzymać moją wyobraźnie na temat  bielizny pozostałych bo Ozil z Jenn uznali by mnie za psychicznie chorą i wywieźli do czubków. Ciekawe ile tu zagrzeje Mesut. Chyba nie mają dziś treningu?
- Spóźnie się na trening trener mnie zabije!!! - wrzeszczał zza ściany turek. O wilku mowa. Zaśmiałam się w duchu bo  bynajmniej ktoś odpowiedział na dręczące mnie pytanie. Tak to zawsze nigdy nie pada odpowiedz. Narzuciłam szlafrok i wychyliłam się zza drzwi obserwując zrozpaczonego niemieckiego reprezentanta. Biegał i szukał swoich rzeczy po całym mieszkaniu a Jennifer mu w tym pomagała. Chyba musiała być gorąca noc skoro zaczynali rozbierać już w holu. Tylko ciekawe czemu ja nic nie słyszałam? Aż tak byłam zalana w trupa czy wychodziło im to w miarę cicho i kulturalnie? Z myśli wyrwały mnie ich głosy.
- Lece. Zamówcie w razie co jakieś kwiaty na mój pogrzeb! Pa - rzucił całując w policzek moją współlokatorkę zniknął w drzwiach. 
- Nie pindol głupot - zbulwersował się lekko przyjaciółka ale chyba już jej nie usłyszał. 
- Tak myślałam że mają dzisiaj trening - skwitowałam
- Wpadniemy do nich szykuj się - oznajmiła
- O niee całą noc musiałam ich oglądać i teraz całe  popołudnie? Kobieto daj odsapnąć od nich trochę. Wystarczy mi widok klaty i bokserek Ozila na cały dzień a gdzie tu  resztę oglądać  - zakomunikowałam wesoło. Dziewczyna zarumieniła się a jej oczy nabrały blasku.
- Opowiem ci wszystko ze szczegółami w trakcie ubierania. Szybko nie ma czasu - powiedziała radośnie prowadząc mnie do pokoju. Zapieranie nogami w drzwiach pokoju nic nie dało. Ta psychiczna  baba mnie wykończy. Uparła się nawet  na to byśmy ubrały się mega kusząco co nie bardzo mi przypadło do gustu. W końcu to nie wybieg dla modelek tylko trening. Dla kogo ja mam się tam stroić?   Jej groźby o wyrzuceniu mojej ulubionej pomadki do ust poskutkowały tym że za niepełną godzinę byłam ubrana jak by to ujęła  moja katechetka jak kelnerka z klubu go-go.



Jezu że też dałam się namówić na ubranie tych połyskujących spodenek odkrywających moje pośladki. A ta czarna bluzką to w ogóle jakieś przegięcie. Czuję się jak kula dyskotekowa. Nic tylko zawiesić na sufit. Dobrze że chociaż ta terrorystka nie kazała mi ubrać szpilek na murawę. Już wyobrażam sobie  jak wbijam w nie obcasy dewastując całe Santiago Bernabeu. Obraz rozwścieczonego  na mnie Mourinho przywołuje mnie do porządku. 
- Vann idziemy! - usłyszałam głos znienawidzony przeze mnie przez jakieś dwie ostanie godziny. Wzięłam czarną torebkę z ćwiekami i wyszłam z domu gdzie czekała na nas taksówka do piekła. Cała drogę wyobrażałam sobie roześmiane miny chłopaków z Realu Madyt jak mnie zobaczą. Jesteśmy już na miejscu a Jennifer poprawia mi włosy. Czy tą kobietę cewa boli? Czy ja jestem na sesji zdjęciowej?! Stwierdziłam że chyba ma jakiś gorszy dzień albo ta noc z Mesutem ją rozstroiła. Jeżeli on tak na nią teraz wpływa to aż strach pomyśleć co będzie odwalać po miesiącu. Przeszyły mnie aż ciarki na samą myśl. Jestem już jedną stopą na Bernabeu i ogarnia mnie chwilowy lęk. Jenn sztura mnie porozumiewawczo łokciem abym jej nie uciekła.W jej oczach pojawiają się niebezpieczne błyskawice wolę nie ryzykować chociaż po drugiej stronie widok wcale nie lepszy. Cóż pozostaje mi stawić czoła czemu co mnie tu zaraz czeka......

Ronaldo:

Przez ten wczorajszy melanż nie chce mi się trenować. Mou powinien nam dziś dać wolne a on daje nam niezły wycisk przed kolejnym ważnym meczem. Gdyby wiedział że tu połowa na kacu biega to by nas zamknął na całą noc z Fabiem w kozetce a tego by nikt nie przeżył. Jeszcze by odciął prąd to już w ogóle aż strach pomyśleć do kogo by się przytulał.  Spóźnione zapłony Karima i Sergio  powodują że Special One dostaje furiacji na boisku. Na końcu wyzywa ich od niedojdów.  Mesut myślami jest chyba w kosmosie. Biega z tą piłką wpatrując się w chmury. Kilka razy zerkałem w niebo czy przypadkiem nie spodziewa się ataku terrorystycznego od swoich rodaków ale niczego nie ujrzałem. W takim razie nie wiem co on widzi w tych chmurkach? No i się doczekaliśmy kary. Trener daje nam kolejne okrążenia... Ehhh.... Dobrze, że chociaż  można sobie pogadać biegając...
- Wiecie że Ozil został  u kuzynki Alvaro na noc - zdradził podbiegając podjarany Benzema. Teraz to już wiedziałem czemu biegał głową w chmurach. 
- Przecież miał z nami wracać - wtrącił z nutką pretensji Coentrao. 
- Fabio blokuj rozum zanim coś powiesz. Myślenie nie jest twoją dobrą stroną. Nasz kolega właśnie zaliczył  dzięki temu laskę! - skwitowałem z lekkim bulwersem.
- Pff - obraził się portugalski obrońca obracając się na pięcie jak małe dziecko.
- Właśnie! jaka ona jest w łóżku?! - podpytywał ciekawski Sergio
- Ronaldo skąd ty wiesz że coś zaszło? To moja kuzynka więc radzę dobrze dobierać słowa jak chcesz nam coś przekazać!!!! - zezłościł się Morata.
- Siedział im pod łóżkiem i nadsłuchiwał jęków Ozila - nalewał się Marcelo.
- Alvaro chyba nie myślisz że grali w domino po pijaku - drwiłem co wywołało w nim jeszcze gorsze wzburzenie. Mesut to już przybierał różne kolory tęczy na twarzy.
- Mort nie mniej do mnie urazy ale przespałem się  twoją kuzynką. Bardzo mi na niej zależy - zebrał się na wyznanie turek.
- Dobra ale jak ją skrzywdzisz to zapomnę o tym że jesteś moim kolegą z drużyny i rozkwaszę ci mordę - zagroził Morata posyłając do Ozila lekki uśmiech. Wymianę zdań przerwał Mourinho zarządzając trenowanie stałych fragmentów gry. Na pierwszy odstrzał poszły rzuty rożne. Mi zalecił buszowanie w poru karnym. Koniecznie chciał bym potrenował strzały głową. Czy on mi to robi na złość? Zaraz mi głowa pęknie. Nagle na boisku zrobiło się jakieś  poruszenie każdy przestał się szarpać a Ozil który miał być wykonawcą rożnego zaprzestał dośrodkowania i gapił się w oddal. Jego już na serio wali od tej miłości? Może ta Jenn to jakaś czarownica i dała mu jakaś miksturkę miłosną? Jednak ciche pomruki "ahhhh", "ohhh" i "wow" moich kolegów spowodowały że obróciłem się ujrzeć co ważnego skupia ich uwagę i prawie co nie oniemiałem z wrażenia. Długie nogi i cudowne pośladki wirowały mi w głowie. Wydałem ciche aaww. Posiadaczką tych pięknych kształtów była Vannessa. Kto by pomyślał że ma taki  jędrny tyłek. Niestety nasze podziwianie tego pięknego obrazu zaprzestał trener który jednym krzykiem przywołał niemieckiego reprezentanta do porządku. Ten posłusznie wywołał rzut w pole karne a ja zamiast ją wbić do siatki to  ja rozkojarzony posłałem ja obok bramki. Brunetka posłała mi uśmiech a ja chwyciwszy słupek objąłem go  tuląc się i  prawie przejechałem po nim brodą susząc do niej moje białe kły. 


Tak nie przestawaj się do mnie uśmiechać. Będziesz niedługo świata po za mną widzieć -dumałem. 
- Ronaldo hellou jesteś na ziemi!!  - wydzierał się machając przede mną ręką. 
- Ricardo uważaj bo jak się ocknie zapuści odruch automatyczny - naśmiewał się Karim
- Tak. Kopnę go w kroczę!- zezłościłem się a brazylijczyk zaprzestał mi wymachiwać swoimi gałęziami przez oczyma. 
- Nie przeszkadzaj mu on zapuszcza bocian stajl ! - wybuchnął śmiechem Marcelo wywołując falę śmiechu wsród piłkarzy. Szczerze to powalił mnie tym tekstem i ledwo co powstrzymywałem napad głupawki.
- Ronaldo nie ruszaj się pobiegnę po telefon zrobimy zdjęcie na twittera! - mówił przez śmiech Sergio.
- Uważaj bo zaraz ja cię opublikuje na tablicy ogłoszeń Mou.  - zagroziłem.
- Cris uciekaj z mojej bramki. Te słupki to tylko ja mogę  tulić i dotykać - skomentował wesoło Casillas
- Dobra tańczenie na rurze zostawiam Tobie - odbiegłem wskazując na niego palcem. Wznowiliśmy trening bo kozetka wisiała w powietrzu. Na szczęście całe wstrzymanie gry zgoniliśmy na Fabio którego według naszych zeznań rozbolał brzuch. The Special One wysłał go nawet do sztabu medycznego i dostał jakieś krople żołądkowe za co potem  odgrażał się że nas sprzeda przed jego oblicze. Niestety nikt jego gróźb nie odebrał na poważnie. Przed zejściem do szatni spojrzałem jeszcze raz na Vann. Rozmawiała z koleżanką i zerkała na mnie co nie ukryło się przed moim spostrzegawczym okiem. Postanowiłem zdjąć koszulkę by wywołać w niej podniecenie. Sądząc po jej minie i delikatnym  uśmiechu raczej podziałało. Chyba mam ja na widelcu. Pobiegłem do szatni uśmiechając się pod nosem sam do siebie dołączyłem do innych. 

Vannessa:

Widok klaty Ronaldo podziałał na mnie jak płachta na byka. Oczywiście w pozytywnym tego znaczeniu. W końcu nie cisnę się na niego. O to to nie. O święty Józefie jakie on ma mięśnie. Ahhh. Musiałam przywołać się do porządku chociaż łatwo nie było. Wiedziałam że zrobił to specjalnie dlatego moja reakcja była stłumiona do granic możliwości. Jego zachowanie na treningu też było dla mnie nieco dziwne. Łapał straszne zawiechy które były komentowane głośnym atakiem śmiechu przez kolegów z drużyny. A może mi się tylko wydawało a oni kręcili beke z mojego ubioru? Jenn wyczekiwała z utęsknieniem swojego turka a ja chciałam najszybciej dać stąd nogę. 
W końcu zjawił się Pan ze świetnym wyczuciem stylu i pocałował ją w policzek na przywitanie. Za nim wysypał się nie mal cały Madryt. Jestem już skończona. Wie ktoś gdzie są drzwi ewakuacyjne?
- Hey dziewczyny - rzucili chórem.Chyba im się czasy podstawówki przypomniały. W dodatku mierzyli mnie wzrokiem od stóp do głowy. Chyba przyniosę im miarę to może wtedy dokładnie wyliczą mnie co centymetra. Boże jak tego było mało to  jeszcze ten bezczelny przeszywający mnie wzrok Ronaldo wpatrujący się w moje piersi. 
- Ekhm to jedziemy już do mnie czy będziemy tu stać? - przerwał cisze Ronaldo. 
- Jak to do Ciebie? -zapytałam zaskoczona. Co tej pajac tu mi wygaduje?
- Vann nie śpij! Dziś domówka u Crisa! Pakujcie dupska do aut jedziemy po jakieś alko! - zakomunikował  z radością Marcelo. Spojrzałam z pod byka na moją współlokatorkę a ona udała minę niewiniątka że niby nie ma z tym nic wspólnego. Chyba jest głupia że w to uwierzę. Muszę przyznać że sprytnie to uknuła. Wiedziała że jestem strasznie uparta i na to się nie zgodzę dlatego wzięła mnie z zaskoczenia.
- Weekendzie nadchodzę - podał do wiadomości uradowany Benzema i wepchnął mnie do auta. Drzwi zostały  zamknięte a ja musiałam pogodzić się z faktem że właśnie jadę na imprezkę do jaskini lwa...............



Witam wszystkich odwiedzających mojego bloga :* Wczoraj dopadła mnie nocna wena a raczej głupawka nocna i stąd powstał kolejny odcinek z serii moich wypocin. Chyba macie jakieś szczęście xD albo po prostu wasze komentarze tak na mnie działają. Zwłaszcza Belli i Ellen którym dedykuje ten odcinek. Kolejny dodam jak dopadnie mnie wena czyli ciężko określić ale myślę że do piątku coś wyskrobie :) W środę grają madryciaki koniecznie trzymajcie za nich kciuki bo ja zamierzam okupować już ekran godzinę przed meczem xD Co myślicie o dodawaniu zdjęć i gifów do odcinka? :) Pozdrawiam i życzę miłego dnia :) Buziaki ;***

piątek, 25 stycznia 2013

12. Biseksualny duch

Vannessa:

- Sprawdzę! - oznajmiłam wstając z miejsca skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam i ujrzałam wielkie czarne prześcieradło z otworami na oczy. 

- O Fuck toć to Buka z muminków! - krzyknęłam wybuchając nie pohamowanym śmiechem.
- Pocałunek albo psikus? - wymamrotał głos za czarnej powłoki który  wydawał mi się dość znajomy
- Co proszę?! - odrzekłam dalej się śmiejąc. 
- Chyba chciałeś powiedzieć cukierek albo psikus? -poprawił go jakiś drugi głos. Ten to już poznałam. Nie miałam złudzeń kto czai się za ciemnym prześcieradłem z otworami. Jednym ruchem zdjęłam narzutę. Widok pod nią nawet nie był dla mnie zaskoczeniem. Cristiano stał wryty z miną niewiniątka a jego nogi kurczowo  trzymał się kucający  Ozil który po czasie skapnął się że zostali nakryci na oszustwie. 
- Brawo piękne przedstawienie. A tu proszę dla was lizaczki - oznajmiłam że śmiechem pokazując im kolorowe słodkości na patyku. Sądząc po ich minach było im trochę głupio bo całą tą scenę widzieli ich koledzy z drużyny i Jennifer którzy dosłownie turlali się ze śmiechu zza moimi plecami. 
- Gratuluje kreatywności tylko ktoś błyskotliwy jak wy wymyślił by przebrać się za Bukę - rzekł roześmiany Marcelo poklepując przy tym po ramieniu Ronaldo. 
- A mówiłem ci żebyśmy wzięli białe prześcieradło a ty uparłeś się na te czarne - rzucił z pretensją do portugalczyka Mesut.
- Ozil wytłumacz co ty robiłeś pod tym prześcieradłem ? - zapytałam  Ramos zabawnie poruszając brwiami.
- Kurna pedały mówiłem wam! - oznajmił z radością Pepe 
- Radzę to odpukać! - zagrzmiał Cristiano
- Sam się puknij ty odmieńcu! - zmienił ton na bojowy Kepler. 
- Dobra spokój! - teraz ja zagrzmiałam błyskawicami
- Spoko tym razem mu odpuszczę - skwitował  po czym mrugnął w moją stronę oczko. W ogóle co on sobie wyobraża? Już chciałam mu coś dopiec ale przerwał mi brazylijczyk.
- Może przeniesiemy imprezkę na dwór? Będzie bardziej emocjonująco - zasugerował.
- Jest już ciemno - zaznaczył Fabio
- To akurat w klimat w końcu Halloween! - oznajmił Karim.
- A co boisz się ciemności?  - zapytał złośliwie Pepe
- Niee chyba ty! - odpowiedział chociaż w jego głosie można było wywnioskować że boji się jej panicznie. 
- Postanowione przenosimy się na dwór! - powiadomił lokowaty brunet
- Wezmę jakiś alkohol. Na trzeźwo nigdzie się nie wybieram - stwierdził Ramos i zabrał się za pakowanie w siatkę różnych trunków które wcześniej przyniósł. Całe towarzystwo zaczęło się zbierać a ja przypomniałam sobie że nie wzięłam  swojego iPhona.
-  Zaraz wracam zapomniałam telefonu - rzuciłam 
- Vann w takim razie zamknij mieszkanie. My już idziemy! - oznajmiła Jenn. Fajnie nawet za mną nie poczekają. Wpadłam do pokoju w poszukiwaniu mojej zguby. Gdzie on jest? Pytałam samą siebie przekopując kupę ciuchów na mojej podłodze. Ahh tu jesteś. Ucieszyłam się na widok mojej zguby. Mój spostrzegawczy wzrok zauważył żółtą neonową czapkę pod komodą. Robi się zimno może ją ubiorę. Wsunęłam ją czym prędzej na głowę i popędziłam w stronę drzwi wyjściowych. Zakluczyłam szybko zamek i zbiegłam schodami w dół na dwór gdzie czekali na mnie już wszyscy.
- Vann jesteś smerfetką! - krzyknął zobaczywszy mnie Marcelo
- Nie ma co stylowa czapka - powstrzymywał  się od śmiechu Cr7
- Raczej muminką! - poprawił go Fabio
- Uważaj bo zaraz Buka Cię złapie! - nabijał się Benzema ubrany w strój postrachu muminków.
- Buka jest tylko jedna! Nie kopiuj jej Karim bo się zaraz rozzłości - oznajmiłam patrząc zabawnie na Ronaldo. Ten zamroził mnie wzrokiem. Ten typ chyba nie zna się na żartach dotyczących swojej osoby. Po kilku minutach mu jednak przeszło i nawet wdał się w zabawę z pozostałymi członkami męskiego grona którzy  uparcie walczyli o jedno czarne prześcieradło by straszyć przechodniów. Oczywiście pomysłodawcą tej  zabawy był Marcelo który schowawszy  się prędzej w krzakach wyczekiwał ofiar poruszających się na  chodniku. Gdy kogoś wypatrzył to  od razu wyskakiwał do niego w czarnej narzucie z bojowym okrzykiem. Alvaro nagrywał ich moim telefonem. Śmiechu było co nie miara aż nas brzuchy rozbolały. Jenn i Ozil raczej zajmowali się sobą. Szeptali miedzy sobą i wyraźnie wyczuwali do siebie mięte.



Ronaldo:  





Za każdym razem gdy chciałem załapać kontakt wzrokowy z Vannessą ona odwracała wzrok . Czyżby zawstydzało ją moje spojrzenie? Te jej oczy brązowe pełne blasku są jak hypnotajzing. Mogę patrzeć w nie bez końca. Dobrze że nie ubrała bluzki z dekoltem bo nie wiedziałbym na jakie oczy miałbym patrzyć te u góry czy te nieco niżej. Kurcze co ta kobieta robi ze mną że nie mogę się opamiętać? Pranie mózgu to mało powiedziane. Nie wiem czy terapia wstrząsowa by tu coś pomogła. Ozil widzę nic lepszy. Zakochany po uszy w kuzynce Moraty. Tylko problem w tym że ona jest mniej skomplikowana niż Panna Davies. Ta baba od dłuższego czasu jest dla mnie jedną wielką zagadką. Muszę zastosować nowy plan jak ja uwieść......

- Ronaldo patrz to! - z moich zamyślań wyrwał mnie  głos zachwyconego Benzemy. Postanowiłem zobaczyć o co mu chodzi? Francuz podał mi do ręki telefon Vann na którym pokazywał mi jakiś śmieszny filmik.
- Idę się odlać - oznajmij francuz. Zostałem sam. Reszta towarzystwa podążała dalej uliczkami Madrytu a ja postanowiłem poczekać na Karima. Nagle telefon zaczął wibrować. Spojrzałem na wyświetlacz na którym widniała wiadomość od nieznanego numeru. Hmmm ciekawe kto kto? Korciło mnie ją odczytać bo odczuwałem dziwny niepokój. Spojrzałem w stronę wesołej grupki którzy tak byli zafascynowani rozmową że nie zauważyli naszej nieobecności. Benzemy też nie było nigdzie widać na horyzoncie.  Ciekawość nade mną zwyciężyła i otworzyłem ją.  " Wciąż o Tobie myślę odkąd Cię poznałem .... Nie wiem czy to źle? Mam nadzieje że spotkamy się wkrótce. David ". Co to kurwa za pajac?! Zaraz ja ci dam spotkanie i myślenie o mojej słodkiej Vann! Ona jest moja! Jak ja ci odpisze to ty mnie popamiętasz - kląłem pod nosem. 
Chciałem mu opisać kilka brzydkich słów ale wstrzymałem nerwy na wodzy i odpisałem mu tak " Przepraszam ale mam już kogoś. Proszę wykasuj mój numer, nie dzwoń ani nie pisz. Vannessa" Usłyszałem kroki więc szybko skasowałem wiadomość od tego całego Davida 
i tą która mu posłałem w odpowiedzi. Trzeba było pozbyć się  dowodów. Mam nadzieje że ten fagas   nic już nie odpisze to znaczyło by mój koniec. Koło mnie znalazł się już Karim wyrywając mi telefon z rąk .
- A ty co tam myszkowałeś? - zapytał wyczuwając podstęp
- Szukałem nagich fotek Vann - wyszczerzyłem się próbując zamaskować zdenerwowanie
- O kurcze i co ma jakieś ? - zapytał podekscytowany. Łyknął ten kit jak dziecko 
- Niestety pokasowała. Chodź dogonimy pozostałych bo przez te twoje załatwianie potrzeby prawie znikli mi z horyzontu - zmieniłem temat. 
- To co wyścigi? - zapytał z chytrym uśmiechem
- Stawiam 100 Euro że mnie nie prześcigniesz - powiedziałem pewny siebie. Po kilku sekundach zorientowałem się że francuz już wystartował. A niech ma chłopak dam mu fory. Popędziłem po chwili za nim niczym struś pędziwiatr. Udało mi się wyścignąć go na samym półmetku. 
- Czy wy powariowaliście?! - zapytał poirytowany Alvaro.
- Pewnie zobaczyli jakiegoś ducha - oznajmił wesoło Ramos
- Mówiłem wam że chodzenie nocą jest niebezpieczne - powiedział przestraszony Fabio
- Dajcie mi wody - jęknął Karim
- Mamy tylko alkohol - stwierdził Ozil pokazując butelkę trunku.Francuz rzucił się na nią i wypił cała jej zawartość do dna.
- Suszyło cię chłopie. - oświadczyła Jenn.
- Pójdziemy na cmentarz? - zmienił temat Marcelo
- A co ty chcesz robić na cmentarzu? - zapytał lekko zaskoczony Sergio
- Zwiedzać ? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Dobry pomysł tam jest mrocznie i strasznie - poparła pomysł brazylijczyka  modelka z Polski.
- A więc zdecydowane! Idziemy - zakomunikowałem towarzystwu. Nikt nie zgłosił sprzeciwu. Spacerkiem udawaliśmy się do celu naszej wycieczki.  Fabio miał tylko minę jakby zaraz miał narobić w majtki. 
- To jak z tym buziakiem dla mnie? - zapytałem chytrze Vann gdy większość skupiała się na opowiadaniu strasznych opowieści o duchach
- Jaki buziakiem? - zapytała rozbawiona i zaskoczona
- No nie odpowiedziałaś na pytanie buziak albo psikus. Więc stwierdziłem że wolisz buziaka. 
- Zdecydowanie wolę psikusa wierz mi - odpowiedziała zadziornie
- Jesteś tego pewna? Zastanów się porządnie - wyszczerzyłem się na myśl jakiego asa kryję w mojej kieszeni
- Jak nigdy w życiu! - poinformowała zmuszając mnie tym do działania. Jednym szybkim ruchem wyjąłem z kieszeni spodni małego pajączka i wrzuciłem dziewczynie na ramię. 
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa Ronaldo zabierz to ode mnie proszę cię - darła się w niebo głosy. 
- To jak dalej jesteś w przekonaniu że chcesz tego psikusa? - spytałem rozbawiony
- Zabierz to proszę! Zgodzę się na tego buziaka! - mówiła w rozpaczy. Po tym wyznaniu szybko schowałem mały hallowenowy gadżet do kieszeni. Brunetka nieźle się wystraszyła. Nawet nie przypuszczałem że tak panicznie boi się pajączków. Nie ma to jak dobra atrapa. 
- Czekam na buziaka - rzekłem triumfalnie
- Nie ma to jak wymusić na dziewczynie buziaka - parchnął Pepe. 
- Słowo się rzekło - poinformowałem i spojrzałem wyczekująco na polkę. Była zmieszana widziałem to w jej oczach. Nagle zaskoczyła mnie szybkim buziakiem w policzek który był bardzo delikatny.
- Ej tak się nie liczy! Miało być w usta! - oburzyłem się
- Buziak to buziak. Trzeba było się sprecyzować kolesiu - wyszczerzyła zęby szyderczo. 
- Tak to mnie mama całowała jak miałem 6 lat. - szydziłem
-  Zapomniałeś wyliczyć też koleżanek z przedszkola  - nalewał się Marcelo
-  I panią opiekunkę - zachwycił się Fabio
- Chcesz o tym porozmawiać Fabio? Wiesz zły dotyk i te sprawy? - zmieniłem temat
- Pani Costancja była bardzo przemiła - rozmarzył się dalej portugalski obrońca
- Fabio i jego świat. Nie chce tego znowu wysłuchiwać...- jęknął Pepe
- Jesteśmy prawie na miejscu! - oznajmiła Jenn przerywając bezsensowne dyskusje. 
- Nie wejdę tam - stwierdził płaczliwie Coentrao
- Jak chcesz możesz zostać tu sam - rzuciłem z naciskiem na słowo "sam"
- Sam? - zapytał ze strachem w oczach? 
- A co ty myślałeś że zadzwonię po opiekunkę? - zapytałem poirytowany
- Ej Cris daj mu spokój jak nie chce to niech tu zostanie. - powiedział Mesut podążając za hiszpańską modelką w stronę bramy cmentarza na której widniał napis "Niech spoczywają w pokoju". Nikt nie został w tyle każdy udał się za nim. Nawet Fabio panicznie bojący się ciemności dreptał tuż za nami przebierając szybko nogami . Szczerze ta grobowa cisza moich przyjaciół wywoływała dreszczyk emocji na moim ciele. Sam widok cmentarza nocą wzbudzał pełne podejrzeń przypuszczenia jakie skrywa tajemnice. Zapalone znicze na grobach dawały lekką poświatę. Na środku cmentarza znajdował  się posąg anioła lecz wcale go nie przypominał wyglądał raczej jak diabeł któremu przypadkiem wyrzeźbiono skrzydła. Szare, zniszczone pomniki odstraszały swoim widokiem ,a uschnięte drzewa budziły grozę. Nagle poczułem mały, ciepły, delikatny  uścisk ręki. W pół mroku zauważyłem lekki zawstydzony uśmiech Vannessy. Ucieszyłem się w duchu i odwzajemniłem uśmiech ściskając mocno jej rękę. Chciałem by poczuła się przy mnie bezpiecznie. Nie chciałem psuć tej chwili słowami. Wiedziałem że jeśli coś powiem to ucieknie z ręką obracając tą cała sytuacje w jeden żart. Chciałem by ta chwila trwała jak najdłużej niestety oczywiście coś musiał to popsuć. A raczej przerażony głos głupiego Fabio.
- Coś złapało mnie za tyłek! - wydarł się przestraszony
- Pewnie jakiś duch z odmienną orientacją - parchnął śmiechem Ramos.
- Spodobałeś się mu - wtrącił swoje pięć groszy Benzema. Postanowiłam wykorzystać moment  nieuwagi rozbawionej tej sytuacji Vann i uszczypnąłem ją w pośladek. Na jej reakcje nie trzeba było długo czekać.
- Aałaaa! Ten duch chyba jest biseksualny - zawyła
- A to czort. Raz dziewczyna raz chłopaczek - nalewałem się. Spojrzała na mnie pytająco. 
- A to nie tak źle myślałem że to jakiś pedałowiec - wyśmiewał się Marcelo
- To nie ja nie patrz na mnie tak! Ja mam tu rączki! - zarzekałem się do polki. Chyba przypomniała sobie fakt że trzymała mnie za rękę kiedy Fabia ktoś złapał za zad bo przeniosła swoje podstępne spojrzenia w stronę Sergio i Karima. Jestem królem robienia kogoś w balona.  Resztę wieczoru spędziliśmy pijąc i opowiadając sobie straszne historie. Nigdy wcześniej nie bawiłem się w tak oryginalny sposób. Muszę przyznać że pomysł Marcelo był świetny. W dodatku zbliżyłem się bo Vannessy. Mama nadzieje że zaplusowałem choć odrobinkę.

Vannessa:

Boże ale jestem padnięta muszę się położyć. Nie wspomnę faktu  że cała drogę do domu Ronaldo uparł się nieść mnie na plecach gdy wspomniałam o lekkim bólu nóżek. Muszę przyznać że pozytywnie mnie zaskoczył. Zawsze uważałam go za głupiego buca z zerowym ilorazem inteligencji a tu okazał się troskliwym mężczyzną. Kto by przypuszczał że taki właśnie jest? Kurczę może jestem już jak ci ludzie co oceniają ludzi po pozorach nie znając osoby? 
Nie chyba on ma porostu skomplikowaną osobowość. A może chce żeby ludzie nie wiedzieli jaki jest naprawdę? W ogóle co mi odbiło by złapać go za rękę? Ja wiem że w strachu robi się dziwne rzeczy ale nie mogłam złapać akurat za rękę Sergio który był po mojej lewicy?  Zasnęłam pogrążając się w zadumaniach.



Hey skarbeńki moje :* Udało mi się dzisiaj dokończyć ten odcinek chociaż już myślałam że dodam go dopiero jutro. Jakoś załapałam mega doła z powodu kontuzji Casilasa i dwóch czerwonych kartkach dla Fabio i Di Marii. Jedyna pozytywna myśl to że Real jest w pół finale.  Dostarczyłam dziś wam sporo czytania jak na moje możliwości twórcze ;D Teraz lecę poodwiedzać wasze blogi mam nadzieje że dodałyście nowe odcinki. Jakby ktoś pytał zdjęcie które wkleiłam do notki należy do głównej bohaterki tego opowiadania. Wilkolak nie posiadam twittera niestety.Przepraszam za wszelkie błędy. Pozdrawiam i życzę miłego czytania  :*

wtorek, 22 stycznia 2013

11. Czarna Buka

Vannesa:

31 październik niby zwykły dzień a jednak nie. Dziś jest Halloween czyli według polskiej tradycji święto zmarłych. W Hiszpanii te święto nosi nazwę „Dia de los Muertos”. Większość tutejszych rodzin w swych domach budują dla zmarłych ołtarzyki dekorują je zdjęciami, kwiatami, ulubionymi potrawami i przedmiotami zmarłej osoby. Jednym słowem większość obywateli obchodzi te święto bardzo religijnie prawe jak Polacy. Natomiast pozostała część Hiszpanów obchodzi ten dzień tzw. pół żartem jak amerykanie. Mimo że mam dużo powodów by obchodzić te święto jak większość moich rodaków wybrałam inny sposób. Jestem z dala  od kraju, od grobów moich bliskich to chcąc nie chcąc i tak nie mam jak praktykować polskiej tradycji. Stawianie jakiś ołtarzyków to w ogóle nie w moim stylu dlatego postanowiłam inaczej spędzić ten dzionek niż dotychczas.   Zaplanowałam  poddać się  szaleństwu hallowen dlatego udałam się  na małe zakupy do znajdującego się nie daleko centrum. Obkupiłam się w kilka fajnych gadżetów do udekorowania domu w  małym sklepiku z akcesoriami dla domu. Brakowało mi tylko zwykłej  dyni. Chciałam sama ją zaprojektować a nie kupować gotowe wydrylowane dynie z fikuśnymi zębami i uśmiechami, więc udałam się do spożywki. Wybrałam hipermarket Carrefour który jest dość popularny także w Hiszpanii. Kurcze gdzie są te dynie?? Po dłuższych poszukiwaniach nagle ujrzałam obiekt swoich poszukiwań. W końcu! Mocowałam się z dość sporą dynią by przenieść ją do wózka. Mimo że wybrałam najmniejszą z wszystkich dostępnych w sklepie to ta ważyła chyba tonę. Ludzie patrzyli się na mnie jak na kretynkę. Zamiast się patrzeć mogli by mi  pomóc! Dobra kolejna próba może teraz się uda i zonk. Niech żyje kalectwo. Dynia niezdarnie wyślizgnęła mi się z rąk i pokulała niczym piłka kilka kroków dalej. Śledziłam ja rozpaczliwie wzrokiem. Miałam nadzieje że nie rozwali się na części pierwsze. Podbiegłam do niej czym prędzej i nabierając siły próbowałam unieść ją do góry. Momentalnie  dynia stała się znacznie lżejsza. Co jest grane? Podniosłam lekko  wzrok do góry i ujrzałam męskie dłonie obejmujące moja pokaźną  dynie. Myślałam że to  jakiś pracownik sklepu nade mną się zlitował, lecz gdy moje oczy zawędrowały wyżej by  zidentyfikować postać to  omal nie zamarłam z wrażenia. Te czarne jak węgiel oczy i seksowny zarost poznała bym niemal że  wszędzie. Nie miałam złudzeń że chłopak z centrum stoi tuż przede mną trzymając w rękach moją dynie. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować? Wyrwać mu dynie i uciec? Jezu co ze mnie za kretynka nie ma mowy o ucieczce co on sobie o mnie pomyśli? Że jestem jakaś psychicznie chorą dziewczyną? Z moich niespokojnych myśli wyrwał mnie jego seksowny i typowo męski głos.
-  Co masz zamiar zrobić z taka sporą dynią? - zapytał ze śmiechem topiąc wszystkie lody które były przed chwilą między nami . 
- Zjem ją he - zażartowałam. Boshe ale on ma czarujący uśmiech niczym Ronaldo. Ahhh ....
- Myślałem że chcesz ją założyć na głowę i straszyć sąsiadów dziś w nocy  - zarechotał 
- W sumie miałam taki pomysł ale bardziej posłuży mi do dekoracji mieszkania - odrzekłam z uśmiechem
- Czyli szykuje się u ciebie dziś imprezka? 
- Można tak powie..... Nie dokończyłam bo naszą rozmowę przerwał telefon Davida. Akurat w takim momencie wrrrrr. Hiszpan odebrał połączenie a ja bacznie wsłuchiwałam się w jego rozmowę.
-Słucham ? Nie ma sprawy jestem niedaleko  zaraz będę u ciebie. Chłopak schował najnowszy model Samsunga do kieszeni po czym skierował się do mnie słowami.
- Przepraszam ale kumpel potrzebuje mojej pomocy. Taki nagły wypadek. - powiedział wyczekując na moja reakcje. 
- Naprawdę miło było cię spotkać po tak długim czasie. Co prawda chciałam Cię przeprosić w inny sposób za tą sytuację w klubie ale chyba nie będę miała już okazji. Przykro mi że tak wyszło ale naprawdę chciałam żeby to spotkanie zakończyło się trochę w milszy sposób...  - mówiłam od rzeczy
- Daj spokój to nie Twoja wina. - przerwał mi moje usprawiedliwienia. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech. Czyli jednak nie gniewa się na mnie tak jak przypuszczałam. 
- Może wymienilibyśmy się numerami? I dokończyli rozmowę przy kawie i słodkim ciastku? zapytał nieśmiało 
- Jak znajdę chwilę to z miła chęcią . Proszę to mój numer odezwij się do mnie po weekendzie jak znajdziesz wolną chwilę - rzekłam podając mu moja wizytówkę
- Na pewno się odezwę. To do zobaczenia! Pa.
- Pa - odrzekłam a on już kierował się w stronę wyjścia. Faktycznie mu się spieszyło. Myślałam że odwróci się jeszcze posłać mi swój piękny uśmiech lecz zawiodłam się. Znikł szybko jak szybko się pojawił.  Pocieszałam się faktem że nie żywi do mnie urazy i chce się ze mną spotkać. W końcu poprosił o mój numer. W dobrym humorze wróciłam do domu gdzie tam czekała na mnie Jenn. Ona też była na zakupach. Przywiozła mnóstwo słodkości. Mniej więcej  tort czekoladowo- dyniowy z kremem pomarańczowym albo fikuśne  muffinki czekoladowe z kremem morelowym ozdobione marcepanowymi figurkami dyń, kotów,pajączków,duszków itd.



- Jak patrze na te słodkości to aż żal ich jeść - zaśmiałam się 
-  Ty będziesz się  na nich tak długo patrzeć aż ktoś ci sprzątnie je z przed nosa i obejdziesz się smakiem - oznajmiła z radością współlokatorka
- Ej no nie zamierzasz chyba wszystkich zjeść? Wiem że masz spore możliwości ale bez przesady opanuj się - nalewałam  się 
- A czy ja mówiłam że ja to wszystko pochłonę? 
- A niby kto? Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam prawie że z wyrzutem
- Zaprosiłam parę osób... - odpowiedziała
- Kogo? - dopytywałam
- Przyjdzie mój kuzyn Alvaro no i parę jego kolegów z drużyny. Dokładnie to nie wiem ilu. - rzekła czekając na moja reakcje. 
- Zaprosiłaś Ronaldo?! - zapytałam prawie że krzycząc 
- Nie Alvaro obiecał mi że ani on ani Ozil tu się nie pojawią. Podobno unika z nimi kontaktów - tłumaczyła posępnym głosem. Można było wyczuć w jej głosie że bardzo by chciała zobaczyć tu Mesuta lecz duma i rozum nakazywał jej co innego. Dobrze ją rozumiałam bo miałam podobne odczucia. Postanowiłam zmienić temat i opowiedziałam koleżance o spotkaniu z Davidem. Postanowiłam w mej opowieści pominąć fakt podarowania mu mojego numeru telefonu. Potem Jenn pomogła mi z moją dynią.  Największą frajdę miałyśmy chyba przy wybieraniu pestek i miąższu. Jak to mówią co dwie głowy to nie jedna a nasza kreatywność nieco wybiegła poza granice. Efekt końcowy wyglądał mniej więcej tak.



Ta cała zabawa z dynią zajęła nam sporo czasu. Jenn o mało nie dostała zawału jak zorientowała się że już dochodziła godzina 16 a ona nie ma pomysłu na  strój.
- Kurcze Vann pomóż mi musimy wyglądać jakoś tak strasznie w końcu to halloween i każdy ma jakieś przebranie. - dramatyzowała przekopując stertę wyrzuconych przez nią z szafy ciuchów. 
- Mam pomysł. Nie maluj się, potargaj sobie włosy  a na pewno będziesz wyglądała odstraszająco  hehe - zażartowałam
- Haha ale się uśmiałam. Widzę zbiera Ci się na żarciki - rzekła  ironicznie dalej werbując swoją odzież.
- Toć żartowałam. Nie dramatyzuj zaraz zajmę się Twoim przebraniem. Widzę że bardzo zaangażowałaś się w tą zabawę w duszki. Może nałożysz dynie na głowę i będziesz straszyć sąsiadów? - zapytałam wybuchając śmiechem przypominając sobie słowa Davida 
- Bardzo zabawne! - zezłościła się 
- Dobra już jestem spokojna. Masz jakiś pomysł jak chcesz wyglądać? Czy poddajesz się całkowicie mojej wyobraźni? - oznajmiłam powstrzymując śmiech
- Myślałam bardziej o jakimś stroju nawiązującym do klimatu. Nie żebyś przebrała mnie za dynie czy jakiegoś potwora. Chce coś seksownego nawiązującego do tematu. Mam nadzieje że wiesz o co mi chodzi? - nawijała jak najęta
- W słomianym kapeluszu wyglądała byś naprawdę seksownie - odrzekłam wesoło ale szybko pożałowałam tych słów bo oberwałam poduszką w głowę. 
- To dla jasności umysłu - wyszczerzyła się Jenn.
- Mogła byś chociaż ostrzec że cokolwiek we mnie rzucasz - zaśmiałam się poprawiając włosy. 
- Jak to mówią liczy się refleks. A coś słabo widzę z nim u Ciebie - oznajmiła wytykając mi język. 
- Dobra dobra kiedyś sprawdzę ten twój cudowny zapłon - rzekłam szyderczo
- Nie ma sprawy. Dobra bierzmy się za te nasze stroje. Za 3 godziny będziemy miały gości.- poinformowała. W stylizowaniu osób byłam naprawdę świetna. W godzinę uporałam się z wyczesanym strojem dla mojej współlokatorki. Najważniejsze że ona sama była z końcowych efektów bardzo zadowolona. Poszarpana czarna sexi sukienka, parę strasznych akcesoriów z czachami , czerwone krwiste usta i Jenn wyglądała jak lepsza wersja żony Drakuli. Wręcz kipiało od niej sexem . Ja postanowiłam ubrać się mało wyzywająco. W końcu dla kogo mam się stroić? Tym razem stawiłam na prostotę. Zwykłe skórzane czarne spodenki i ciekawy t-shirts a raczej białe  kościane łapki na nim gdyż cały był czarny. Do tego założyłam czarne rajstopki i creepersy. Te butki akurat nie komponowały się dotychczasowo z moimi wcześniejszymi stylizacjami dlatego długo stały w szafie oczekując na swoje pierwsze wyjście. No  i w końcu doczekały się. Doskonale wtapiały  się do całej całości ubioru. Byłam bardzo zadowolona. Na półce z kosmetykami zauważyłam czerwoną piankę koloryzującą do włosów .  Wpadłam na pomysł by pofarbować sobie końcówki włosów.  Jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa akurat jak ktoś zadzwonił do drzwi. To już ta godzina? Pobiegłam otworzyć. W progu ujrzałam roześmiane twarze chłopaków z Realu.
- Hey dziewczyny - rzucili na powitanie. Sporo ich się tu wprosiło na czele oczywiście Sergio i Marcelo. Swoją obecnością  zaszczycił nas także Fabio, Benzema, Pepe a na końcu nieśmiały Alvaro. Do kompletu brakowało tylko błyskającego inteligencją pana Ronaldo i Ozila. Jeszcze wychyliłam się zza progu by zobaczyć czy przypadkiem ktoś jeszcze tam nie czycha. Niestety nikogo tak nie zauważyłam mimo że miałam nadzieje.  
- No to jesteśmy w komplecie. -oznajmiła Jenn stawiając na stole słodkości. Widziałam jak chłopacy pożerają wzrokiem moja współlokatorkę. 
- Ale czadowa dynia! -krzyknął zafascynowany Alvaro przywołując grupkę swoich kolegów z boiska. 
- Fuj jakaś taka obrzygana miąższem - skwitował Pepe
- Twoja podobizna po pijaku haha - nabijał się Ramos
- Ciekawe kto ostatnio obrzygał buty Karimowi. - zagrzmiał portugalczyk
- Fuj nawet tego nie przypominaj! - zirytował się francuz
- To była niestrawność. - tłumaczył się blondyn
- Od niestrawności sra się ogniem. - wtrącił się brazylijczyk
- Chodźcie do stołu bo zaraz Fabio pochłonie wszystko - poinformowała Jennifer.Po chwili chłopacy zajęli miejsca przy stole oczywiście nie odbyło się bez kłótni kto ma koło kogo siedzieć. Po 5 minutach każdy usiadł na swoje cztery litery. Obok mnie usadowił się Marcelo i Ramos. 
- Ale fajowskie babeczki - zapychał usta w pośpiechu Fabio.
- Stary możesz się pohamować jesteś w gościnie - upominał go Karim.
- Ale one są przepyszne. Sam skosztuj - delektował się portugalczyk. 
- Nic dziwnego że potem nie nadarzasz biegać za piłką - zakpił francuz.
- Jak mu smakuje niech je na zdrowie - wtrąciłam się do rozmowy.
- On zazdrości bo dba o linie niczym panienka! - odrzekł złośliwie odrywając się od jedzenia Coentao.
- Mnie nazywasz panienką? Odszczekaj to! - zezłościł się Benzema. Już chciał dać kokosa koledze ale przerwał mu w tym dzwonek do drzwi. 
- Kogo nosi o tej porze? zapytała zaciekawiona Jenn jakby wyczuwała że odpowiedź znają wszyscy prócz nas.
- To pewnie dzieciaki po cukierki - oznajmił Marcelo.
- Tak to na pewno one  - poparł kolegę Pepe
- Sprawdzę! - oznajmiłam i  wstając z miejsca skierowałam się w stronę drzwi. Otworzyłam i ujrzałam wielkie czarne prześcieradło z otworami na oczy. 
- O Fuck toć to Buka z muminków! - krzyknęłam wybuchając nie pohamowanym śmiechem.
- Pocałunek albo psikus? - wymamrotał głos za czarnej powłoki który  wydawał mi się dość znajomy
- Co proszę?! - odrzekłam dalej się śmiejąc. 
- Chyba chciałeś powiedzieć cukierek albo psikus? -poprawił go jakiś drugi głos. Ten to już poznałam. Nie miałam złudzeń kto czai się za ciemnym prześcieradłem z otworami........

Hey słoneczka. Dziś naszła mnie wena i stąd taki długi odcinek z obrazkami. Chyba zainspirowałam się odcinkiem opowiadania Beli. Sądzę że odcinki z obrazkami są bardziej ciekawsze i miłe dla oka czytelnika. Powiem wam szczerze że długo siedziałam nad tym odcinkiem bo w sumie nie wiedziałam jak zacząć przyznaje się do bicia.  Tyle już fajnych  pomysłów było na blogach że nie chciałam od nikogo nic kopiować. No i tak powstał barwny odcinek o Buce ;D Oczywiście chciałam go pociągnąć dalej bo już w głowie mam pewny pomysł ale  postanowiłam przerwać go w fajnym momencie i rozwinąć akcje w następnym odcinku. Na końcu dodaje zdjęcie ubioru głównej bohaterki. Następny odcinek przypuszczam że pojawi się tu  do piątku. Dziękuję za miłe komentarze i proszę o cierpliwość. Trzymajcie się cieplutko buziaki ;*



czwartek, 17 stycznia 2013

10. Niewinne Kłamstewko

Vannessa:

Dni mijały. Jenn i ja miałyśmy dużo zleceń. Na całe szczęście praca rozwiewała nam myśli o przykrych zdarzeniach  z klubu Joy Eslavia. Chłopaki z Realu Madryt nawet słowem się  do nas nie odezwali. Nie wspominając o kuzynie mojej współlokatorki. Podobno nie odbiera nawet od niej telefonów. David chyba też ma mnie gdzieś bo załatwiłam mu piękny wizerunek nosa na kilkanaście dni nie wspominając o głośnym szumie w mediach. Po tym nawet nie mam co marzyć że kiedykolwiek się do mnie odezwie. Nie wspominając o Cristiano który jak wyczytałam przed chwilką w gazetach miło spędza czas ze swoja ruską. Nie wiem jaki fakt był dla mnie gorszy. Nerwowo krzątałam się po kuchni przyrządzając obiad gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
- Hey !!! - wpadła zdyszana Jenn. 
- O Hey - odrzekłam zaskoczona.
- W końcu jakieś domowe żarcie. Przez cały tydzień jechałam na fast foodach bo nie miałam czasu nawet porządnie się najeść - odrzekła uradowana zapychając usta przygotowaną przeze mnie potrawą.
- Mmmmmmmmm co to jest? - delektowała się.
- To jest Leczo. Nie jadłaś nigdy? - zapytałam zdziwiona.
- Mmmmm nieee -mówiła z pełnymi ustami. Postanowiłam dać jej zjeść w spokoju ale korciło mnie by się zapytać ja o wiele rzeczy. Długo nie rozmawiałyśmy normalnie w spokoju tylko praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jenn czy Alvaro się odzywał? wypaliłam gdy tylko odłożyła sztućce na stół. 
- Nie.. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Nie rozumiem jak może obrażać się za to z kim rozmawiasz i tańczysz. To chyba twoja sprawa z kim się zadajesz?! -  nie wytrzymałam i podniosłam głos.
- Masz racje moja sprawa a raczej nasza z kim się zadajemy! Też go nie rozumiem nigdy taki nie był! - poparła mnie zdenerwowana.
- Dziwna sprawa.... Coś mi tu nie gra! Pamiętasz nasza sesje promująca hiszpańską piłkę co się pojawiła w czasopiśmie? 
- Tak pamiętam. Ale co to ma do tego? - dopytywała zaciekawiona.
- Pamiętam jak mówiłaś że Alvaro nie ma ci za złe że promowałaś Barcelonę...
- Vaaannnnn on nawet wspomniał że do nich nic nie ma!!! - przerwała mi przypominając sobie  pewien fakt. Teraz to już domyślałam się o co tu może naprawdę chodzić.......

Ronaldo:

Trening minął nam bardzo szybko. Praca w takim zespole zgranych osób jest naprawdę przyjemnością. Chłopacy zastępują mi rodzinę której tak bardzo mi brakuje tu w Hiszpanii. Ich żarty i wygłupy są lekiem na trudne dni. Które ostatnio zacząłem miewać od ostatniego wspólnego wypadu do clubu Joy Eslavia. Przed oczami mam ten sam obraz obściskujących się postaci: Vannessy i tego całego Davida. Czasem zastanawiam się czy nie zaczynam bzikować. Może powinienem udać się z tym  do psychologa ? Moje myśli i zadumania rozwiał głos poddenerwowanego Moraty.
- Jenn znowu dzwoniła dwa razy. Już nie wytrzymuje chce ją zobaczyć. Ile mamy jeszcze ciągnąć ten cyrk? - marudził 
- Poczekaj muszą zrozumieć że źle zrobiły zadając się z tymi frajerami z Barcelony. - uspakajałem go.
-  Przez ten wasz plan stracę kuzynkę. Jak ja wam dałem się namówić na to. - dramatyzował Alvaro
- Twoja kuzynka musi Ci udowodnić że cię szanuje i twoja opinie na temat zadawania się z niewłaściwymi typami. - stwierdził Ozil.
- Moją? Chyba wasza? Mnie tam w ogóle nie było  - oburzył się młody hiszpan i wziąwszy swoja torbę wyszedł z szatni. Zostawiając nas w osłupieniu....

Vannessa:

Postanowiłyśmy udać się na stadion by rozmówić się z Moratą. Miałyśmy nadzieje że jeszcze go złapiemy. Ponaglałam taksówkarza do szybkiej reakcji przy każdym zielonym świetle. Byłam omal że nie pewna swoich podejrzeń do domniemanego "focha" Alvaro i chciałam jak najszybciej to wyjaśnić. Gdy taksówka się tylko zatrzymała wyleciałam z niej jak z procy a tuż za mną w pogoni jak za psem biegła Jenn. Los tak chciał że rozpędzona wpadłam na Morta. 
 Ałł moja głowa - zawyłam łapiąc się za czoło. 
- Vann? Jenn? Co wy tu robicie? - odrzekł speszony podnosząc moja torebkę z ziemi którą niezdarnie upuściłam podczas zderzenia z nim. 
- Vannesso nic Ci nie jest? - zapytał z troską Marcelo który szedł tuż za młodym Hiszpanem. W oddali zauważyłam grupkę piłkarzy którzy bacznie przyglądali się tej całej sytuacji z daleka. Dokładnie nie wiem kto bo mnie nieźle zamroczyło to zderzenie. Muszę przyznać że młody  ma twarde kości.
- Nic mi nie jest. - skłamałam chociaż myślałam że zaraz odjadę na biała salę. 
- Alvaro! Wyjaśnij mi fakt że tydzień nie odebrałeś ode mnie ani jednego telefonu?! - wydarła się Jennifer. Nastała głucha cisza a Morata stał przerażony przybierając czerwona barwę na policzkach.  Teraz wszystko stało się jasne ani ja ani moja współlokatorka nie miała złudzeń że za tym stoją osoby trzecie. 
- Eeeeeee to nie tak jak myślisz - wydukał młodzian.
- A jak? Powiedz prawdę kto ci zakazał się do nas odzywać?! Może Pan Mesut i Ronaldo?! - wydarła się brunetka.
- Proszę nas do tego nie mieszać - wtrącił się głos z oddali. Poznałam go to był Ronaldo. Boshe jaki on jest bezczelny wypierać się prawdy. Byłam pewna że to jego sprawka. Miał dar wpływania na ludzi zwłaszcza że był dla Alvaro idolem wykorzystał to. Wszystko układało się w piękna całość. Byłam potwornie zła jak można tak wykorzystywać ludzi. Jak to mówią o trupach do celu. Ale kto jest jego celem? Niby ja? To niemożliwe pod clubem dał mi do zrozumienia że dla niego liczy się tylko ta jego ruska. Pewnie zrobił to po złości. Już sama nie wiem co o nim mam myśleć. 
- Chodź Vann nie mam zamiaru wysłuchiwać kłamstw tych na żelowanych gwiazdorów z bernabeu - rzekła z pogardą  chwytając mnie za ramię odprowadzała w stronę wyjścia. 
- Dziewczyny odwiozę was do domu! - krzyknął rozpaczliwie za nami kuzyn mojej współlokatorki. 
- Masz 3 minuty! Wyjaśnimy sobie wszystko podczas drogi! - krzyknęła wcale się nie odwracając. W mgnieniu oka hiszpan wyprzedził nas i w minutę podjechał autem. Muszę przyznać że nie wiedziałam że z Jennifer taka ostra kobietka jest. Biedny chłopak tłumaczył się  jej rozpaczliwie przez cała drogę. Trochę było mi go żal ale w końcu sam sobie jest winny że dał sobą manipulować. 

Ronaldo:

- Ten Morata do niczego się nie nadaje. Baba na niego nawrzeszczała a on nawet nie potrafił się wysłowić. Walnął buraka i wszystkie przypuszczenia zeszły na nas. W dodatku poleciał za nimi z  z podkulonym ogonem a z nas zrobił tych najgorszych! - wyraziłem głośno swoja opinie gdy tylko zobaczyłem odjeżdżający samochód Alvaro Moraty.
- Kobieta nie baba! - zezłościł się Mesut.
- Jak to była prawda. Jenn miała racje zmusiliście młodego do tego - stwierdził Sergio.
- A ty co kolejny obrońca? To dla ich dobra było. Trzeba im wybić z głowy tych typów z Barcelony. Jeszcze będą mi za to dziękować - skwitowałem
-  Tak na pewno podziękują Ci pięknym fochem haha - nalewał się Marcelo
- To się jeszcze okaże. Pa - rzuciłem na pożegnanie i udałem się w stronę auta. Zawsze wolałem zakończyć jakaś dyskusje w pół słowa która staje się dla mnie uciążliwa. Alvaro zrzucił wszystko na nas i niestety nasz plan runął w gruzach. Mam nadzieje że jakoś to odkręcimy i Vannessa się do mnie odezwie. Tylko jak? Muszę coś wymyślić......


Hey kochane czytelniczki przepraszam że tak długo nic nie dodawałam ale borykałam się z chorobą. Oczywiście pomału wracam do zdrowia i jestem dobrej myśli że wkrótce te odcinki zaczną pojawiać się częściej. Byłam bardzo zaskoczona że pomimo braku śladów życia pamiętacie o mnie i piszecie komentarze. Nawet nie wiecie jak bardzo one mnie motywują do prowadzenia tego bloga. Zauważyłam że lubicie się podpisywać Anonimowa nie wiem czy to jedna i ta sama osoba (sądząc po stylu pisania chyba nie). Miło by było jakbyście podpisywały się stałymi nickami abym wiedziała dokładnie ile tak naprawdę was jest. Chce podziękować   Beli za to że nie przestała do mnie zaglądać i o mnie jeszcze pamięta. Dziś gra Real mam nadzieje że ich dobra passa nie jest na 5 minut i wracają do formy i dobrej gry. Na końcu dodaje zdjęcie ubrania głównej bohaterki. Kolejny odcinek ukaże się dopiero po weekendzie bo od jutra mam ważne  badania. Pozdrawiam was gorąco:)  buziaki ;*