Vannessa:
Dni mijały. Jenn i ja miałyśmy dużo zleceń. Na całe szczęście praca rozwiewała nam myśli o przykrych zdarzeniach z klubu Joy Eslavia. Chłopaki z Realu Madryt nawet słowem się do nas nie odezwali. Nie wspominając o kuzynie mojej współlokatorki. Podobno nie odbiera nawet od niej telefonów. David chyba też ma mnie gdzieś bo załatwiłam mu piękny wizerunek nosa na kilkanaście dni nie wspominając o głośnym szumie w mediach. Po tym nawet nie mam co marzyć że kiedykolwiek się do mnie odezwie. Nie wspominając o Cristiano który jak wyczytałam przed chwilką w gazetach miło spędza czas ze swoja ruską. Nie wiem jaki fakt był dla mnie gorszy. Nerwowo krzątałam się po kuchni przyrządzając obiad gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
Dni mijały. Jenn i ja miałyśmy dużo zleceń. Na całe szczęście praca rozwiewała nam myśli o przykrych zdarzeniach z klubu Joy Eslavia. Chłopaki z Realu Madryt nawet słowem się do nas nie odezwali. Nie wspominając o kuzynie mojej współlokatorki. Podobno nie odbiera nawet od niej telefonów. David chyba też ma mnie gdzieś bo załatwiłam mu piękny wizerunek nosa na kilkanaście dni nie wspominając o głośnym szumie w mediach. Po tym nawet nie mam co marzyć że kiedykolwiek się do mnie odezwie. Nie wspominając o Cristiano który jak wyczytałam przed chwilką w gazetach miło spędza czas ze swoja ruską. Nie wiem jaki fakt był dla mnie gorszy. Nerwowo krzątałam się po kuchni przyrządzając obiad gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
- Hey !!! - wpadła zdyszana Jenn.
- O Hey - odrzekłam zaskoczona.
- W końcu jakieś domowe żarcie. Przez cały tydzień jechałam na fast foodach bo nie miałam czasu nawet porządnie się najeść - odrzekła uradowana zapychając usta przygotowaną przeze mnie potrawą.
- Mmmmmmmmm co to jest? - delektowała się.
- To jest Leczo. Nie jadłaś nigdy? - zapytałam zdziwiona.
- Mmmmm nieee -mówiła z pełnymi ustami. Postanowiłam dać jej zjeść w spokoju ale korciło mnie by się zapytać ja o wiele rzeczy. Długo nie rozmawiałyśmy normalnie w spokoju tylko praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jenn czy Alvaro się odzywał? wypaliłam gdy tylko odłożyła sztućce na stół.
- Nie.. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Nie rozumiem jak może obrażać się za to z kim rozmawiasz i tańczysz. To chyba twoja sprawa z kim się zadajesz?! - nie wytrzymałam i podniosłam głos.
- Masz racje moja sprawa a raczej nasza z kim się zadajemy! Też go nie rozumiem nigdy taki nie był! - poparła mnie zdenerwowana.
- Dziwna sprawa.... Coś mi tu nie gra! Pamiętasz nasza sesje promująca hiszpańską piłkę co się pojawiła w czasopiśmie?
- Tak pamiętam. Ale co to ma do tego? - dopytywała zaciekawiona.
- Pamiętam jak mówiłaś że Alvaro nie ma ci za złe że promowałaś Barcelonę...
- Vaaannnnn on nawet wspomniał że do nich nic nie ma!!! - przerwała mi przypominając sobie pewien fakt. Teraz to już domyślałam się o co tu może naprawdę chodzić.......
Ronaldo:
Trening minął nam bardzo szybko. Praca w takim zespole zgranych osób jest naprawdę przyjemnością. Chłopacy zastępują mi rodzinę której tak bardzo mi brakuje tu w Hiszpanii. Ich żarty i wygłupy są lekiem na trudne dni. Które ostatnio zacząłem miewać od ostatniego wspólnego wypadu do clubu Joy Eslavia. Przed oczami mam ten sam obraz obściskujących się postaci: Vannessy i tego całego Davida. Czasem zastanawiam się czy nie zaczynam bzikować. Może powinienem udać się z tym do psychologa ? Moje myśli i zadumania rozwiał głos poddenerwowanego Moraty.
- Jenn znowu dzwoniła dwa razy. Już nie wytrzymuje chce ją zobaczyć. Ile mamy jeszcze ciągnąć ten cyrk? - marudził
- Poczekaj muszą zrozumieć że źle zrobiły zadając się z tymi frajerami z Barcelony. - uspakajałem go.
- Przez ten wasz plan stracę kuzynkę. Jak ja wam dałem się namówić na to. - dramatyzował Alvaro
- Twoja kuzynka musi Ci udowodnić że cię szanuje i twoja opinie na temat zadawania się z niewłaściwymi typami. - stwierdził Ozil.
- Moją? Chyba wasza? Mnie tam w ogóle nie było - oburzył się młody hiszpan i wziąwszy swoja torbę wyszedł z szatni. Zostawiając nas w osłupieniu....
Vannessa:
Postanowiłyśmy udać się na stadion by rozmówić się z Moratą. Miałyśmy nadzieje że jeszcze go złapiemy. Ponaglałam taksówkarza do szybkiej reakcji przy każdym zielonym świetle. Byłam omal że nie pewna swoich podejrzeń do domniemanego "focha" Alvaro i chciałam jak najszybciej to wyjaśnić. Gdy taksówka się tylko zatrzymała wyleciałam z niej jak z procy a tuż za mną w pogoni jak za psem biegła Jenn. Los tak chciał że rozpędzona wpadłam na Morta.
- Ałł moja głowa - zawyłam łapiąc się za czoło.
- Vann? Jenn? Co wy tu robicie? - odrzekł speszony podnosząc moja torebkę z ziemi którą niezdarnie upuściłam podczas zderzenia z nim.
- Vannesso nic Ci nie jest? - zapytał z troską Marcelo który szedł tuż za młodym Hiszpanem. W oddali zauważyłam grupkę piłkarzy którzy bacznie przyglądali się tej całej sytuacji z daleka. Dokładnie nie wiem kto bo mnie nieźle zamroczyło to zderzenie. Muszę przyznać że młody ma twarde kości.
- Nic mi nie jest. - skłamałam chociaż myślałam że zaraz odjadę na biała salę.
- Alvaro! Wyjaśnij mi fakt że tydzień nie odebrałeś ode mnie ani jednego telefonu?! - wydarła się Jennifer. Nastała głucha cisza a Morata stał przerażony przybierając czerwona barwę na policzkach. Teraz wszystko stało się jasne ani ja ani moja współlokatorka nie miała złudzeń że za tym stoją osoby trzecie.
- Eeeeeee to nie tak jak myślisz - wydukał młodzian.
- A jak? Powiedz prawdę kto ci zakazał się do nas odzywać?! Może Pan Mesut i Ronaldo?! - wydarła się brunetka.
- Proszę nas do tego nie mieszać - wtrącił się głos z oddali. Poznałam go to był Ronaldo. Boshe jaki on jest bezczelny wypierać się prawdy. Byłam pewna że to jego sprawka. Miał dar wpływania na ludzi zwłaszcza że był dla Alvaro idolem wykorzystał to. Wszystko układało się w piękna całość. Byłam potwornie zła jak można tak wykorzystywać ludzi. Jak to mówią o trupach do celu. Ale kto jest jego celem? Niby ja? To niemożliwe pod clubem dał mi do zrozumienia że dla niego liczy się tylko ta jego ruska. Pewnie zrobił to po złości. Już sama nie wiem co o nim mam myśleć.
- Chodź Vann nie mam zamiaru wysłuchiwać kłamstw tych na żelowanych gwiazdorów z bernabeu - rzekła z pogardą chwytając mnie za ramię odprowadzała w stronę wyjścia.
- Dziewczyny odwiozę was do domu! - krzyknął rozpaczliwie za nami kuzyn mojej współlokatorki.
- Masz 3 minuty! Wyjaśnimy sobie wszystko podczas drogi! - krzyknęła wcale się nie odwracając. W mgnieniu oka hiszpan wyprzedził nas i w minutę podjechał autem. Muszę przyznać że nie wiedziałam że z Jennifer taka ostra kobietka jest. Biedny chłopak tłumaczył się jej rozpaczliwie przez cała drogę. Trochę było mi go żal ale w końcu sam sobie jest winny że dał sobą manipulować.
Ronaldo:
- Ten Morata do niczego się nie nadaje. Baba na niego nawrzeszczała a on nawet nie potrafił się wysłowić. Walnął buraka i wszystkie przypuszczenia zeszły na nas. W dodatku poleciał za nimi z z podkulonym ogonem a z nas zrobił tych najgorszych! - wyraziłem głośno swoja opinie gdy tylko zobaczyłem odjeżdżający samochód Alvaro Moraty.
- Kobieta nie baba! - zezłościł się Mesut.
- Jak to była prawda. Jenn miała racje zmusiliście młodego do tego - stwierdził Sergio.
- A ty co kolejny obrońca? To dla ich dobra było. Trzeba im wybić z głowy tych typów z Barcelony. Jeszcze będą mi za to dziękować - skwitowałem
- Tak na pewno podziękują Ci pięknym fochem haha - nalewał się Marcelo
- To się jeszcze okaże. Pa - rzuciłem na pożegnanie i udałem się w stronę auta. Zawsze wolałem zakończyć jakaś dyskusje w pół słowa która staje się dla mnie uciążliwa. Alvaro zrzucił wszystko na nas i niestety nasz plan runął w gruzach. Mam nadzieje że jakoś to odkręcimy i Vannessa się do mnie odezwie. Tylko jak? Muszę coś wymyślić......
Hey kochane czytelniczki przepraszam że tak długo nic nie dodawałam ale borykałam się z chorobą. Oczywiście pomału wracam do zdrowia i jestem dobrej myśli że wkrótce te odcinki zaczną pojawiać się częściej. Byłam bardzo zaskoczona że pomimo braku śladów życia pamiętacie o mnie i piszecie komentarze. Nawet nie wiecie jak bardzo one mnie motywują do prowadzenia tego bloga. Zauważyłam że lubicie się podpisywać Anonimowa nie wiem czy to jedna i ta sama osoba (sądząc po stylu pisania chyba nie). Miło by było jakbyście podpisywały się stałymi nickami abym wiedziała dokładnie ile tak naprawdę was jest. Chce podziękować Beli za to że nie przestała do mnie zaglądać i o mnie jeszcze pamięta. Dziś gra Real mam nadzieje że ich dobra passa nie jest na 5 minut i wracają do formy i dobrej gry. Na końcu dodaje zdjęcie ubrania głównej bohaterki. Kolejny odcinek ukaże się dopiero po weekendzie bo od jutra mam ważne badania. Pozdrawiam was gorąco:) buziaki ;*
- Mmmmm nieee -mówiła z pełnymi ustami. Postanowiłam dać jej zjeść w spokoju ale korciło mnie by się zapytać ja o wiele rzeczy. Długo nie rozmawiałyśmy normalnie w spokoju tylko praca, praca i jeszcze raz praca.
- Jenn czy Alvaro się odzywał? wypaliłam gdy tylko odłożyła sztućce na stół.
- Nie.. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Nie rozumiem jak może obrażać się za to z kim rozmawiasz i tańczysz. To chyba twoja sprawa z kim się zadajesz?! - nie wytrzymałam i podniosłam głos.
- Masz racje moja sprawa a raczej nasza z kim się zadajemy! Też go nie rozumiem nigdy taki nie był! - poparła mnie zdenerwowana.
- Dziwna sprawa.... Coś mi tu nie gra! Pamiętasz nasza sesje promująca hiszpańską piłkę co się pojawiła w czasopiśmie?
- Tak pamiętam. Ale co to ma do tego? - dopytywała zaciekawiona.
- Pamiętam jak mówiłaś że Alvaro nie ma ci za złe że promowałaś Barcelonę...
- Vaaannnnn on nawet wspomniał że do nich nic nie ma!!! - przerwała mi przypominając sobie pewien fakt. Teraz to już domyślałam się o co tu może naprawdę chodzić.......
Ronaldo:
Trening minął nam bardzo szybko. Praca w takim zespole zgranych osób jest naprawdę przyjemnością. Chłopacy zastępują mi rodzinę której tak bardzo mi brakuje tu w Hiszpanii. Ich żarty i wygłupy są lekiem na trudne dni. Które ostatnio zacząłem miewać od ostatniego wspólnego wypadu do clubu Joy Eslavia. Przed oczami mam ten sam obraz obściskujących się postaci: Vannessy i tego całego Davida. Czasem zastanawiam się czy nie zaczynam bzikować. Może powinienem udać się z tym do psychologa ? Moje myśli i zadumania rozwiał głos poddenerwowanego Moraty.
- Jenn znowu dzwoniła dwa razy. Już nie wytrzymuje chce ją zobaczyć. Ile mamy jeszcze ciągnąć ten cyrk? - marudził
- Poczekaj muszą zrozumieć że źle zrobiły zadając się z tymi frajerami z Barcelony. - uspakajałem go.
- Przez ten wasz plan stracę kuzynkę. Jak ja wam dałem się namówić na to. - dramatyzował Alvaro
- Twoja kuzynka musi Ci udowodnić że cię szanuje i twoja opinie na temat zadawania się z niewłaściwymi typami. - stwierdził Ozil.
- Moją? Chyba wasza? Mnie tam w ogóle nie było - oburzył się młody hiszpan i wziąwszy swoja torbę wyszedł z szatni. Zostawiając nas w osłupieniu....
Vannessa:
Postanowiłyśmy udać się na stadion by rozmówić się z Moratą. Miałyśmy nadzieje że jeszcze go złapiemy. Ponaglałam taksówkarza do szybkiej reakcji przy każdym zielonym świetle. Byłam omal że nie pewna swoich podejrzeń do domniemanego "focha" Alvaro i chciałam jak najszybciej to wyjaśnić. Gdy taksówka się tylko zatrzymała wyleciałam z niej jak z procy a tuż za mną w pogoni jak za psem biegła Jenn. Los tak chciał że rozpędzona wpadłam na Morta.
- Ałł moja głowa - zawyłam łapiąc się za czoło.
- Vann? Jenn? Co wy tu robicie? - odrzekł speszony podnosząc moja torebkę z ziemi którą niezdarnie upuściłam podczas zderzenia z nim.
- Vannesso nic Ci nie jest? - zapytał z troską Marcelo który szedł tuż za młodym Hiszpanem. W oddali zauważyłam grupkę piłkarzy którzy bacznie przyglądali się tej całej sytuacji z daleka. Dokładnie nie wiem kto bo mnie nieźle zamroczyło to zderzenie. Muszę przyznać że młody ma twarde kości.
- Nic mi nie jest. - skłamałam chociaż myślałam że zaraz odjadę na biała salę.
- Alvaro! Wyjaśnij mi fakt że tydzień nie odebrałeś ode mnie ani jednego telefonu?! - wydarła się Jennifer. Nastała głucha cisza a Morata stał przerażony przybierając czerwona barwę na policzkach. Teraz wszystko stało się jasne ani ja ani moja współlokatorka nie miała złudzeń że za tym stoją osoby trzecie.
- Eeeeeee to nie tak jak myślisz - wydukał młodzian.
- A jak? Powiedz prawdę kto ci zakazał się do nas odzywać?! Może Pan Mesut i Ronaldo?! - wydarła się brunetka.
- Proszę nas do tego nie mieszać - wtrącił się głos z oddali. Poznałam go to był Ronaldo. Boshe jaki on jest bezczelny wypierać się prawdy. Byłam pewna że to jego sprawka. Miał dar wpływania na ludzi zwłaszcza że był dla Alvaro idolem wykorzystał to. Wszystko układało się w piękna całość. Byłam potwornie zła jak można tak wykorzystywać ludzi. Jak to mówią o trupach do celu. Ale kto jest jego celem? Niby ja? To niemożliwe pod clubem dał mi do zrozumienia że dla niego liczy się tylko ta jego ruska. Pewnie zrobił to po złości. Już sama nie wiem co o nim mam myśleć.
- Chodź Vann nie mam zamiaru wysłuchiwać kłamstw tych na żelowanych gwiazdorów z bernabeu - rzekła z pogardą chwytając mnie za ramię odprowadzała w stronę wyjścia.
- Dziewczyny odwiozę was do domu! - krzyknął rozpaczliwie za nami kuzyn mojej współlokatorki.
- Masz 3 minuty! Wyjaśnimy sobie wszystko podczas drogi! - krzyknęła wcale się nie odwracając. W mgnieniu oka hiszpan wyprzedził nas i w minutę podjechał autem. Muszę przyznać że nie wiedziałam że z Jennifer taka ostra kobietka jest. Biedny chłopak tłumaczył się jej rozpaczliwie przez cała drogę. Trochę było mi go żal ale w końcu sam sobie jest winny że dał sobą manipulować.
Ronaldo:
- Ten Morata do niczego się nie nadaje. Baba na niego nawrzeszczała a on nawet nie potrafił się wysłowić. Walnął buraka i wszystkie przypuszczenia zeszły na nas. W dodatku poleciał za nimi z z podkulonym ogonem a z nas zrobił tych najgorszych! - wyraziłem głośno swoja opinie gdy tylko zobaczyłem odjeżdżający samochód Alvaro Moraty.
- Kobieta nie baba! - zezłościł się Mesut.
- Jak to była prawda. Jenn miała racje zmusiliście młodego do tego - stwierdził Sergio.
- A ty co kolejny obrońca? To dla ich dobra było. Trzeba im wybić z głowy tych typów z Barcelony. Jeszcze będą mi za to dziękować - skwitowałem
- Tak na pewno podziękują Ci pięknym fochem haha - nalewał się Marcelo
- To się jeszcze okaże. Pa - rzuciłem na pożegnanie i udałem się w stronę auta. Zawsze wolałem zakończyć jakaś dyskusje w pół słowa która staje się dla mnie uciążliwa. Alvaro zrzucił wszystko na nas i niestety nasz plan runął w gruzach. Mam nadzieje że jakoś to odkręcimy i Vannessa się do mnie odezwie. Tylko jak? Muszę coś wymyślić......
Hey kochane czytelniczki przepraszam że tak długo nic nie dodawałam ale borykałam się z chorobą. Oczywiście pomału wracam do zdrowia i jestem dobrej myśli że wkrótce te odcinki zaczną pojawiać się częściej. Byłam bardzo zaskoczona że pomimo braku śladów życia pamiętacie o mnie i piszecie komentarze. Nawet nie wiecie jak bardzo one mnie motywują do prowadzenia tego bloga. Zauważyłam że lubicie się podpisywać Anonimowa nie wiem czy to jedna i ta sama osoba (sądząc po stylu pisania chyba nie). Miło by było jakbyście podpisywały się stałymi nickami abym wiedziała dokładnie ile tak naprawdę was jest. Chce podziękować Beli za to że nie przestała do mnie zaglądać i o mnie jeszcze pamięta. Dziś gra Real mam nadzieje że ich dobra passa nie jest na 5 minut i wracają do formy i dobrej gry. Na końcu dodaje zdjęcie ubrania głównej bohaterki. Kolejny odcinek ukaże się dopiero po weekendzie bo od jutra mam ważne badania. Pozdrawiam was gorąco:) buziaki ;*
Heh naprawdę fajnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/01/odcinek-8.html oraz zachęcam n dodanie mojego bloga do czytanych ;p
Dziękuję za bardzo miły komentarz pozostawiony na moim blogu ;)
OdpowiedzUsuńAhh ten biedny
Alvaro młody i wykorzystywany do niecnych celów chłopaków z Bernabeu. Jestem ciekawa rozwoju akcji ;) Czekam na kolejny ;)
Życzę zdrowia i weny :D
Super !!Mam nadzieję opowiadanie będzie ciągnięte dalej .Chociaż 1 rozdział tygodniowo :)
OdpowiedzUsuńMoje slonce kochane! Bylam jestem i bede. Nie moglam o Tobie zapomniec! Bo Ty zawsze komentowalas moje blogi i bylas tam gdzie ja. Jak te opka potrafia laczyc prawda?:)
OdpowiedzUsuńWidze pozytywna zmiane w stylu pisania. Piszesz bardziej dojrzale, tak inaczej, wszystko latwiej sie czyta. Super!
Wracaj szybko do zdrowia i wstawiaj kolejny odcinek.
P.s. Jutro zapraszam do mnie:
www.magiczny-ksiezyc-lou-cris.blog.onet.pl
Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńna rozdział 2 ;)
http://tu-amor-hace-
que-el-mundo-no-
existe.blogspot.com
Zapraszam również
do odwiedzenia
bloga o PL kobiecym okiem:
http://
unilivercity.blogspot.
com
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/01/rozdzia-9.html i zachęcam do czytania o komentowania ;p
Pozdrawiam :*
Meggi
Dziękuję za miły komentarz pozostawiony na moim blogu i zapraszam na kolejny rozdział :) http://tu-amor-hace-que-el-mundo-no-existe.blogspot.com
OdpowiedzUsuń