poniedziałek, 11 lutego 2013

16. Wyzwanie

Vannesa:

Stałam wryta z biała kartką papieru w dłoni. Nie do końca uwierzyłam w swoje możliwości że taka szara myszka ja może dostać propozycję sesji do Playboya. W końcu pozują tam same sex bomby jak to ujął Benzema lecz ja się do nich nie klasyfikuję. Czytając dalej wychwyciłam słowa "na prośbę czytelników". Że niby kto by mnie chciał oglądać? Analizuję dalszy tekst listu gdzie widnieje     prośba o spotkanie z numerem telefonu. Jak na dziś to trochę za dużo informacji. Moja głowa nie może tego objąć i stoję jak kołek w lekkiej zadumie.
- Dostałaś list miłosny od fana że złapałaś zawiechę? Konfiskuje to! - wyrwała mi kartkę Jennifer. Nawet nie protestowałam. Badała wzrokiem tekst od deski do deski a na jej twarzy malował się uśmiech zachwytu. 
- Boże Vann zazdroszczę Ci! - zapiszczała z radości.
- Ale to jest rozbierana sesja. Nigdy w takiej nie wystąpię! To nie w moim stylu. Jutro zadzwonię do nich z rezygnacją. - zarzekałam się. 
- Fakt ale to wielka szansa wybicia dla każdej modelki. Zawsze możesz sobie zastrzec że wystąpisz tylko w stroju kąpielowym ewentualnie w bieliźnie. Jeżeli się zgodzą to podejmiesz współpracę a jeżeli nie to odprawisz ich z kwitkiem. - namawiała.
- Sama nie wiem. To takie wulgarny pismak. Jak wujek Stefan mnie w nim zobaczy to padnie na zawał. - skomentowałam.
- Jak chcesz żebyś potem nie żałowała. - ostrzegała.
- Zadzwonię do nich zaraz i jednak odrzucę tą propozycję - stwierdziłam nawet nie przemyślając  dogłębnie swojej decyzji. Współlokatorka pokręciła tylko znacząco głowo a ja udałam się do swojego pokoju gdzie wybrałam numer redakcji czasopisma. Grzecznie odmówiłam współpracę jednak osoba którą upoważnili do rozmowy ze mną nie dawała za wygraną. Namawiała mnie bym jeszcze to przemyślała i kusiła niezłymi kwotami. Nie ma to jak niezły negocjator. Dla świętego spokoju powiedziałam że przemyślę to z moją agencja i rozłączyłam się. Długo siedziałam z telefonem w ręku dumając nad tą sesją. Ten Pan proponował mi niebywale dużą sumkę za którą mogła bym kupić sobie mega drogie auto. Lecz zgoda na te zdjęcia to jak zaprzedanie własnej osoby. Postanowiłam porzucić dręczące mnie myśli i zajrzałam co słychać na moich kontach społecznościowych. O mało nie padłam na zawał co pod moją nieobecność Fabian z Matim wkleili na mojego facebooka. Kompromitacja to mało powiedziane.




Bosh co ci ludzie sobie pomyślą że jakaś nienormalna. Te zdjęcie z Mateuszem i ten dmuchany osioł. Normalnie zaczęłam się śmiać do ekranu laptopa. Co my wtedy mieliśmy za pomysły. Spoglądam na datę dodania. Uff raptem niecały dzień. Skasowałam je bez namysłu nawet nie patrząc na komentarze. Mój komunikator na skaype zamrugał co znaczy że dostałam przed chwilką wiadomość. To od Fabiana. " Mam nadzieje że Ci się spodobały zdjęcia na fcb. Nie próbuj więcej tak długo się no nas nie odzywać bo mamy pokaźny album z fotkami tego typu i możemy go użyć. Twój kochany Fabio i Mati." Faktycznie musiałam ich nieźle wkurzyć. Sporo czasu nie dawałam im znaku życia. Było mi strasznie głupio że tak ich zaniedbałam. Bez namysłu włączyłam kamerkę internetową i rozpoczęłam z nimi wideo rozmowę. Wygłupialiśmy się do wieczora opowiadając swoje historie z życia wzięte. Nawet nie zauważyłam jak zrobiło się strasznie późno. Rozmawiałam z tymi wariatami prawie wbite cztery godziny. Mogła bym z nimi gadać jak najęta aż padnę przed lapkiem ale stwierdziłam że muszę wypocząć. Pożegnałam się z nimi czule i zakończyłam połączenie. Pierwszy raz od momentu wyjazdu poczułam dogłębną pustkę. Niby otaczała mnie nowa paczka znajomych i to nie byle jakich jednak nikt mi nie potrafił zastąpić  przyjaciół z dzieciństwa i wujka który był dla mnie niczym ojciec. Odwiedzę ich na pewno w święta. Zrobię im niespodziankę ale do tego jeszcze sporo czasu.....

Następnego dnia:

Ronaldo:

Kłótnia z Marcelo i Moratą chyba nie była najlepszym wyjściem z z sytuacji. Czuję się nieswojo każdy rzuca mi dwuznaczne spojrzenia. Dziś nawet piłka jest przeciwko mnie. Wkurzają mnie nawet wygłupy chłopaków. Wcale mnie nie śmieszą. Callejon naśladuje jakiegoś pijaka z koncertu na którym był ze swoją dziewczyną. Odtwarza jego każde jego loty i upadki głupio je komentując. Wywołując rozbawienie Viery i Higuana. Widać świetnie się bawią nie to co ja.


Na szczęście w porę zjawia się Mourinho i zarządza krótki mecz. Bynajmniej czas szybko minie. Marcelo ociąga się i siedzi dupskiem na murawie co przyprawia mnie o lekką frustrację. Jednym szybkim ruchem ręki podnoszę go do góry co nie za bardzo mu się podoba. Mam wrażenie że robi to celowo aby mnie zdenerwować. Po chwili podbiega do Alvaro i urządza z nim kolejne wygłupy.


Postanowiłem nie zwracać na niego uwagi. Chociaż boli mnie fakt że nie odezwał się do mnie  dziś ani słowem. Dopiero gdy się uspokoili zaczęliśmy grę. Niektórzy podeszli do sprawy profesjonalnie a inni nadzwyczajnie w świecie to olali. Nie skupiali się na grze a jutro przed nami czeka kolejny mecz w lidze. Niby słaba drużyna ale przeciwnika nie należy nigdy lekceważyć bo może nas zaskoczyć. Mou po skończonym meczu zarządził koniec treningu. Wykorzystałem fakt że mój kumpel z brazyli znajduje się w bliskiej odległości ode mnie i podbiegłem do niego. Nie wytrzymałem musiałem z nim pogadać.
- Ej Marcelo poczekaj - chwyciłem go za ramię. Piłkarz odwrócił się w moją stronę i spoglądał na mnie wyczekująco.
- Chciałem Cię przeprosić za wczoraj. Zachowałem się głupio nie wiem co mi odbiło - głosiłem posępnym głosem.
- Nie ma sprawy każdy ma jakieś trudniejsze dni. Co prawda zachowałeś się nieodpowiednio ale nie mogę już znieść tego twojego utęsknionego spojrzenia w moją stronę - zaśmiał się a ja razem z nim.
- To jak braterska miłość ? - rzekłem z nadzieją pokazując mu symbol serca ułożony palcami. On zrobił to samo na znak że się zgadza. Po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.


Od razu wrócił mi dobry humor. W szatni przeprosiłem także Alvaro, który w ramach przeprosin nakazał mi wpaść o 16 na mały meczyk u niego w ogródku. Zaprosił też innych kolegów z drużyny. Oczywiście spotkanie odbędzie się bez alkoholu bo jutro na meczu musimy jakoś wyglądać. Zgodziłem się na jego propozycję bo i tak nie miałem innych planów. Musiałem także dbać o dobre kontakty z nim gdyż można tak ująć był moją przepustką do spotykań z Vannesą.....

Vannesa:

Po tych nocnych rozmowach skypowych z chłopakami o mało spóźniłam się do pracy. Na miejscu spotkałam jakaś wścibską reporterkę z jakiegoś madryckiego pismaka która nalegała na krótki wywiad ze mną. Zgodziłam się na na kilka pytań i to był mój błąd. Zadawała mi pytania jak nakręcona: Czy podoba mi się się w Madrycie? Jaka była moja ulubiona sesja? Jak moje życie zmieniło się od czasu wyjazdu z Polski? Odpowiadałam na wszystkie pytania zgodnie z prawdą. Jednak gdy spytała czemu odrzuciłam sesję w Playboy nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam zmieszana.  W ogóle skąd ona to wie? Po dziennikarzach wszystkiego się można spodziewać. Wyciągną każde brudy na wierzch nawet jakby mieli spędzić przed twoim domem cała noc siedząc w koszu na śmieci. Po postu żywią się sensacjami. Powiedziałam szczerze co o tym myślę. Być może troszkę się zapędziłam bo napomniałam jej fakt że jeżeli w grę by wchodziły zdjęcia w bieliźnie bez żadnej nagości to może bym przystała na propozycję magazynu. Reporterka z zaciekawieniem słuchała moich wypowiedzi. Na szczęście na ratunek mi przyszedł szef agencji który wyprosił ja z pomieszczenia. Będę musiała popracować nad udzielaniem wywiadów bo te kreatury pismakowe mnie pożrą. W pośpiechu załatwiłam kilka spraw w agencji i ruszyłam do domu. Widok bałaganu jaki zostałam w domu mnie nie zachwycił. Normalnie jakby tornado przeszło. W korytarzu przewalały się szpilki a w salonie sterta ciuchów. W dodatku waliło samym lakierem do paznokci co zmusiło mnie do otwarcia okna. Winowajczyni tego haosu siedziała na kanapie susząc sobie paznokietki.
- Hey Vannuś - rzuciła gdy zorientowała się że stoję tuż za jej plecami. Dosłownie chciałam ja zaraz udusić za ten burdel.
- Hey. Jenn co ty zrobiłaś z naszym salonem? - zapytałam srogo.
- Nie przesadzaj jest czysto - wyszczerzyła się.
- Tak jest czysto ze niemal wywaliłam się o twoje szpile na wejściu. - stwierdziłam kiwając znacząco głowo zebrałam kilka ciuchów z podłogi i rzuciłam w jej stronę.
- Ej uważaj. Moje paznokcie - zapiszczała.
- Zabierz się za sprzątanie bo zaraz polecą w twoją stronę twoje buciki - zaśmiałam się.
- Jutro to ogarnę pod jednym warunkiem że pojedziesz że mną do Alvaro. Muszę wpaść po moją zgubę. - oznajmiła z tajemniczym uśmiechem
- Dobra niech będzie ale obiecaj że jutro będzie tu lśnić czystością.
- Obiecuję. Zbieraj się ja jestem już gotowa. - ponaglała mnie. W pośpiechu przebrałam się na coś wygodniejszego. Krótkie materiałowe szorty i top idealnie pasował na takie wypady. W końcu to zwykłe odwiedziny a nie impreza. Przeczesałam tylko włosy i już byłam gotowa. Jennifer to prawdziwy pirat drogowy. Jakoś udało mi się przeżyć drogę i wyszłam z tego bez szwanku. Na miejscu zastaliśmy nie tylko gospodarza domu ale też bandę jego cudownych kolegów z drużyny.
- Dzięki. Ładnie to zaplanowałaś - szepnęłam ustając jej trampkiem na nogę.
- Aaaauuu! Ja nic nie wiedziałam przyrzekam - tłumaczyła się z zdziwioną miną. Chyba faktycznie mówiła prawdę bo kłamanie w obliczu prawdy nie za bardzo jej wychodziło. Ozil na widok swojej ukochanej rzucił się w jej objęcia. Chyba pierwszy skapował się że nie są sami. Zawsze powtarzam Pannie Avengers że jak gdzieś wchodzi to by chociaż zapukała a ona sobie wlazła jak do siebie.
- Hey dziewczyny - zerwali się na równe nogi pozostali gdy zauważyli naszą obecność.
- My tylko na chwilę. Nie przeszkadzajcie sobie - tłumaczyłam lekko poddenerwowana spojrzeniem Ronaldo. Wpatrywał się na mnie jak wół w malowane wrota. Chyba był również zaskoczony moim widokiem jak ja jego. 
- Wejdźcie dziewczyny - zapraszał nas do salonu Alvaro jak na gospodarza przystało. Nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić bo moja współlokatorka już skierowała się w stronę wielkiej kanapy gdzie siedział Kaka, Benzema, Ramos i Marcelo. Wybrałam mniejsze zło i podarzyłam za nią.  Zauważyłam też pośród nas są nowe twarze których wcześniej na takich domowych imprezkach nie widziałam. Znałam ich z telewizji i z widzenia ale jakoś nie było okazji zamienić z nimi kilka słów. Był to Callejon, Pepe, Adan i Casillas. Siedzieli oni na drugiej kanapie obok obżerającego się paluszkami Fabio. Ronaldo natomiast siedział na fotelu zajmując się wyciąganiem z pudełka swoich nowych korków. Zerkał co chwile w naszą stronę co oznaczało że jest w gotowości i wcale się nie wyłączył.
- Napijecie się czegoś? - spytał się Mort gdy tylko posadziłam swoje cztery litery koło mojej przyjaciółki.
- Tylko żadnego alkoholu dziewczyny. Nie chce byście nas kusiły bo mamy jutro mecz. - uśmiechnął się w naszą stronę Calleti.
- My tylko na chwilę. Nie chcemy przeszkadzać. Wygląda na to ze jesteście zajęci - rzekłam wymijająco zerkając na Jennifer która siedziała już na kolanach Mesuta.
- W sumie chcieliśmy zagrać krótki przyjacielski mecz ale zawsze możecie nam pokibicować - stwierdził radośnie Marcelo.
- Właśnie zostańcie. - prosił Karim.
- Ja nigdzie nie zamierzam wyjść - skomentowała moja współlokatorka przytulając się do turka. Jak zawsze wystawiając mnie tym do wiatru. Wpadłam na pewien plan .
- Zostanę tylko pod jednym warunkiem - powiedziałam tajemniczo aż Coentrao poderwał się z kanapy porzucając swoje wcześniejsze zajęcie.
- Jakim? - dopytywali zaciekawieni
- Takim że zagram z wami - odpowiedziałam radośnie. Na ich reakcję nie trzeba było długo czekać.
- Że co? - spytał zaszokowany Benzema
- Ty nie możesz z nami zagrać - rzekł przerażony Kaka
- My cię połamiemy - panikował Marcelo łapiąc się za głowę.
- To za brutalna gra dla takich kruchych dziewczynek jak ty. Ty nie masz pojęcia co to prawdziwy football - zakpił Ronaldo rzucając we mnie sporą papierową kulką którą wyjął ze swoich butów.



 To już jest szczyt. Podniosłam zgnieciony papier z ziemi i rzuciłam w niego z całej siły. On niestety złapał go w locie. Myślałam że ze złości zaraz wkomponuję go w ścianę Alvaro.


- Znam się lepiej niż ty potrafisz to sobie wyobrazić! Boisz się zagrać z dziewczyną bo może okazać się lepsza niż ty?! - syknęłam przez zęby.
- Ooo wyzwanie dla Ronaldo! - klasnął w dłonie radośnie Pepe.
- Przyjmuję wyzwanie  nie martw się Vannesko dam ci fory.  - wyszczerzył się bezczelnie patrząc mi w oczy.
- Jak wygram przyjdziesz jutro na mecz. Już możesz zacząć obmyślać co ubierzesz. - dodał z pewnością siebie.
- Ok ale jak ja wygram to przez miesiąc będziesz chodził w koszulce z napisem "kopnij mnie" - wymyśliłam na poczekaniu.
- Zgoda. - rzucił nie przejmując się tym CR7
- Już myślałem że każesz mu ujarzmiać Twojego dmuchanego osła - wybuch śmiechem Ramos. O mamo widział moje kompromitujące zdjęcia na facebooku. Jednym słowem jestem udupiona.
- Jaki osioł? O co ci chodzi? - zapytał zdezorientowany Pepe. Sadząc po minie pozostałych również nie wiedzieli co jest pięć. Kurczę muszę to jakoś odkręcić. Stoper Madrytu  za dużo widział. Najpierw nakrył mnie i Ronaldo w akcji pocałunek roku a teraz te zdjęcia. Tylko zapaść się pod ziemie a tu jeszcze wyzwanie czeka.
- Dość gatki  o erotyczno-zoofilistycznych fantazjach Sergio. Mecz czeka. - oznajmiłam z udawanym uśmiechem. Temat został zamknięty momentalnie ale czy na długo to nie wiem. Garcia jeszcze coś chciał powiedzieć lecz nikt go nie słuchał bo zajmowali się przygotowaniem do meczu.  Nagle zorientowałam się że nie jestem w pełni gotowa do gry w piłkę nożną. Spojrzałam krytycznie na moje tenisówki że niby w tym mam powstrzymać Ronaldo? Gospodarz domu zauważył chyba moje zakłopotanie. Posłał mi uśmiech i za chwile wrócił z pudełkiem oryginalnych butów. 
- Proszę. Powinny pasować. To chyba twój rozmiar. - podał mi kolorowy karton.
- Alvaro skąd ty je masz? - zapytała szczęśliwa gdy spostrzegłam że to damskie różowe korki.
- Kupiłem je kiedyś mojej dziewczynie ale to długa historia. Są już twoje. Ubieraj i uciekaj na boisko. - ponaglał po czym udał się w stronę drzwi. Zostałam sama. W pośpiechu ubrałam prezent od hiszpana i wybiegłam do pozostałych którzy rozciągali się biegając. 
- To jak się dzielimy?  - zawołał nagle Iker.
- Niech Vannesa i Ronaldo wybierają. W końcu mają zakład. - oznajmił turek. Stało się tak jak zaproponował Mesut. Było nas trzynastu więc Caletii zgodził się na rolę sędziego. Ja wybrałam Casillasa, Ramosa, Pepe, Benzeme i Moratę. Cris zdecydował się na Coentrao, Adana, Marcelo, Kake i Ozila. Wybór dwóch najlepszych obrońców na świecie i bramkarza dodawał mi pewności siebie. Mecz się rozpoczął. Pomimo że dawno nie miałam kontaktu z piłką dawałam radę. Nie wiem co mnie tak oskrzydlało chyba fakt że chce upokorzyć wielką gwiazdę Realu Madryt. Sergio zagrzewał mnie do walki nazywając "tajną bronią przeciwko Ronaldo". Prawda była taka że moja obecność na boisku działała na niego jak płachta na byka. Rywalizował ze mną jakbym była drugim Messim. Próbowałam odebrać mu piłkę gdy dryblował przede mną z bananem na twarzy. Chciał mnie ośmieszyć ale ja nie dawałam za wygraną. Niestety walcząc o gałę bezradnie runęłam na trawę pociągając za koszulkę portugalczyka który upadając przygniótł mnie swoim ciałem..........

Hey dziewczyny ;) Przepraszam że weekend nic nie dodałam ale zaskoczył mnie mój facet który niespodziewanie wrócił robiąc mi niespodziankę. Dziś w nagrodę daje długi odcinek z paczką gifów i zdjęć. Mam nadzieje że wam przypadnie do gustu. Następny postaram się dodać do końca tygodnia. Przepraszam za wszelkie błędy. Pozdrawiam buziaki ;*

12 komentarzy:

  1. Jak wy kochacie wszyscy kończyć w najciekawszym momencie ;D Świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha teraz do następnego odcinka będę myślała jak to się zakończy :D
    Odcinek jest świetny tak samo jak poprzedni.

    Chciałabym przeprosić za nieobecność na blogu, która jeszcze potrwa parę dni. Od ponad tygodnia jestem poważnie chora i nie mam na nic siły. Jak wszystko wróci do normy na blogu pojawi się wpis ;D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej jak ja bym chciała, żeby Cris tak na mnie runął:D.
    Odcinek genialny i ja Ciebie też kocham!:*:P.
    Napisz mi szybko kolejny, bo nie wytrzymam:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się że już jest nowy rozdział ;p
    Zapraszam cię na 14 rozdział http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/02/rozdzia-14.html
    oraz na 1 rozdział na drugim blogu ;p
    http://bo-milosc-nie-zna-granic.blogspot.com/2013/02/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Liczę, że nowy rozdział będzie jak najszybciej, bo już się nie mogę doczekać :)
    Mam nadzieję, że mecz będzie wyrównany, ale ostatecznie wygra Cristiano żeby Vanessa przyszła na mecz
    p.s. fajne gify xD

    OdpowiedzUsuń
  6. zmien prosze pismo an zwykle zle sie czyta :) http://sebastian-rutkowski.pl/blog/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się zmień czcionkę na normalną! Opowiadanie jest świetne. czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lool hahaha nie no sweet meczyk z Crisem *.* tez tak chceee albo te gify...normalnie umieram. ale te foty z frjsa mnie powalily a Ramos jak zwykle wie wszystko.
    zapraszam do mnie na czternasty rozdzial ;p male-jest-wredne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział Super .Rzucanie tym papierkiem mnie rozwaliło .Meczyk zapowiada się świetnie .Ciekawe kto wygra ??Kiedy nowy
    rozdział ??
    Zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział :D czekam z niecierpliwością na następny :D zapraszam wszystkich do mnie :) http://miliony-obietnic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Właśnie wygrałam bilet na koncert Justina Bibera!

    >> BiletyDarmowe.pl <<

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam od początku i czekam z niecierpliwością na następny, a w międzyczasie zapraszam do mnie, jestem tu nowa i dopiero zaczynam pisać :)

    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń