środa, 20 marca 2013

19. Kogo afro man chowa pod stołem

Ronaldo:

Wybiegłem za nią lecz nie zdarzyłem jej w porę zatrzymać. Waliłem w szybę odjeżdżającej taksówki jednak ona się nie zatrzymała. Ona sama nawet nie zareagowała na moje krzyki nie spojrzała w moją stronę. Pewnie   nie zwróciła by uwagi nawet gdybym rzucił się pod koła taksówki. Bezsilnie śledziłem wzrokiem jak auto ginie z pola mojego widzenia. Byłem ogromnie wkurzony na siebie. W bezradności  skopałem Bogu winny napotkany obok śmietnik wyrzucając całą jego zawartość. Czułem się fatalnie. Zdałem sobie sprawę jak bardzo mi na niej zależy. To co mi pozostało teraz to  tylko zapić swoje smutki to jedynie przyszło mi do głowy. Wiedziałem że jestem na spalonej pozycji i nic już dla mnie nie miało sensu. Udałem się do pobliskiego baru by zapomnieć o wszystkim co mnie spotkało tego wieczoru.....

Vannesa: 

- Nienawidzę go! Co za kretyn jak on mógł grzebać w moim telefonie! Nie będzie mi pajac życia układać! Kim on jest do cholery? - darłam się rzucając wszystkimi napotkanymi rzeczami na łóżku. Oczy podchodziły mi łzami. Myślałam że zaraz  wybuchnę i zacznę płakać jak dziecko. Jednak po moim policzku popłynęła tylko jedna gorzka łza która szybko wytarłam. Nie będę smuciła się  przez osobę która nie jest tego warta. Postanowiłam zamknąć dział życia z tym osobnikiem który podle mnie oszukał. Zaufałam mu naprawdę zaczęłam wierzyć że jest dobrym człowiekiem a tu okazał się podłym wrednym dupkiem. Niech sobie nie myśli że będę jego szmacianą laleczką którą będzie sterował. O nie będę spotykała się z kim chce i kiedy chce.Ja mu jeszcze pokaże .......

2 dni później:

- Czy to dobry pomysł ? -spytał niepewny francuz nalewają lodowatą wodę do wiadra. 
- Jasne że dobry. Nie marudź trzeba doprowadzić tego faceta do porządku! - pouczał Marcelo
- Lej lej nie żałuj!- ponaglał Kaka
- On nas zabije! - dramatyzował Fabio obgryzując przy tym paznokcie.
- Widziałeś w jakim stanie jest! Nawet na treningi nie chodzi zasłaniając się niby grypą a tak naprawdę leży zalany w trupa! - zbulwersował się Pepe.
- Co te kobiety robią z człowiekiem. - stwierdził Ramos kiwając przecząco głową nad łóżkiem Cr7. 
- Radzę się odsunąć - wyszczerzył się szyderczo mały brazylijczyk po czym wylał zawartość ogromnego wiadra nad głową śpiącego kolegi z drużyny.  Na jego reakcje nie trzeba było długo czekać. Wystartował z łóżka szybciej niczym struś wrzeszcząc jakby został oparzony. Biedactwo trząsł się jak galaretka szczękając przy tym zębami. Jego przyjaciele śmiali się z zaistniałej sytuacji.
- Was porypało do reszty! Co wy odpierdalacie? - wydarł się resztkami sił gdy zorientował się ze kumple zrobili mu niezłego psikusa. 
- A nie mówiłem szok termiczny doprowadzi go do porządku! - nalewał się Viera.
- Wy jesteście jacyś nienormalni! Chcieliście mnie zabić! - lamentował trzęsąc się z zimna.
- Masz ręcznik panienko z mokra głową. Nic Ci nie będzie. - nabijał się Ricardo podając mu kolorowy materiał ten szybko wyrwał mu go z rąk następnie opatulał się w niego po same uszy.
- Teraz naprawdę będę chory! - podniósł głos portugalczyk wycierając swoje przemoczone do suchej nitki włosy.
- Bynajmniej teraz będziesz miał powód nie przychodzić na ćwiczenia - prychnął Morata odgryzając się.
- Przesadziliście! Nie było mnie raptem 2 dni a wy już dramatyzujecie. Nie martwcie będę dysponowany na mecz z Espanyolem  - fuknął pod nosem największy gwiazdor Realu Madryt ubierając się w suche ciuchy.
- Ron nie o to chodzi. Martwiliśmy się o Ciebie. Jesteś naszym kumplem nie odbierałeś telefonów a Fabio lamentował bo przyśniło mu się że skaczesz z mostu - tłumaczył się Kaka
- Naprawdę wierzycie że jestem takim desperantem by rzucać się z mostu? zakpił wywracając oczami. Nastała głucha cisza w której każdy wymieniał niezrozumiane dla niego spojrzenia których nie mógł odczytać.
- Sorki ale nie zamierzam kończyć ze sobą z powodu jednej baby! -dodał  gniewnie
- Ale jakiej pięknej - rozmarzył się Coentrao za co dostał z łokcia od Benzemy w bok.
- Weź się w garść chłopie. Sprostuj to co zrobiłeś i przestań się użalać nad sobą! Jutro widzimy Cię na treningu radzę przyjść! - zagroził Marcelo po czym kiwnięciem ręki zasugerował innym że mają wyjść. Cała gromada posłusznie opuściła dom zostawiając zdezorientowanego Cr7 samego dając mu wiele do myślenia. Młody mężczyzna zdał sobie sprawę że musi się zebrać do kupy i żyć normalnie tak jak kiedyś. Wiedział że nie będzie mu łatwo zapomnieć o pięknej polce na której mu bardzo zależało lecz żywił w sercu mała nadzieje że w końcu uda mu się to wszystko naprawić.....



Vannesa:

Te dwa dni które minęły od tego okropnego wieczoru którego chce wymazać z pamięci były najbardziej zakręcone w moim żywocie. Robiłam coś na przekór sobie w celu rozzłoszczenia Ronaldo. Mianowicie zgodziłam się na sesje w Playboy ale tylko na moich warunkach. O dziwo redaktor czasopisma zgodził się bez żadnego ale i od razu zaprosił mnie na sesję która zaczęliśmy jeszcze tego samego dnia. Ten pośpiech świadczył o tym że chyba chcą koniecznie pokazać mnie w najbliższym numerze który ukazuje się dosłownie na dniach. Zdjęcia były bardzo męczące i trwały dwa dni ale efekt końcowy zadowalał każdego nawet mnie. Wynagrodzenie które otrzymałam było większe niż przypuszczałam. Za tą sumkę nie musiałam przyjmować zleceń na najbliższy rok a nawet dłużej i żyć na wysokiej stopie nie odmawiając sobie niczego. David dzwonił i pisał lecz nie miałam dosłownie czasu się z nim zobaczyć. Obiecałam że zobaczymy się w weekend gdyż każde z nas okazało się że ma wolną sobotę. Dziś piątek a ja zmęczona wracałam do domu z agencji. Po drodze weszłam do mojej ulubionej kawiarni gdzie spotkała mnie miła niespodzianka.
- Hey Vann - krzyknął znajomy głos. Obracałam się w kółko w celu zlokalizowania osobnika i zauważyłam Marcelo wymachującego do mnie energicznie rękoma przy jednym ze stolików. Zrobiłam niepewnie krok w jego stronę upewniając się z kim jest. Przy stole nikogo nie zauważyłam, był sam. Podeszłam szybkim krokiem w jego stronę.
- Hey Marcelo - rzuciłam ze śmiechem odwracając się przy tym czy przypadkiem ktoś z królewskich nie czycha za moimi plecami. Jednak on zachowywał się nieco dziwnie co chwile zerkał pod stół aż w pewnym momencie wetknął pod niego swoją głowę. Co on tam psa szuka czy Ronaldo wpadł na pomysł by schować się przede mną pod stołem? Byłam zdezorientowana.
- Enzo proszę wyjdź spod stołu - prosił utrzymując się w tej samej pozycji. Uff chyba jednak pies.
- Kogo ty pod tym stołem szukasz? - zaśmiałam się
- Przepraszam. - wychylił głowę z pod stołu uśmiechając się szeroko.
- Mój synek jest strasznie wstydliwy i gdy zobaczył jak idziesz w naszą stronę schował się pod stół - tłumaczył rozbawiony tą sytuacją. Chciało mi się śmiać z tego że pomyślałam że to pies. Schyliłam się i podwinęłam obrus by zobaczyć małego potomka Viery. Moim oczom ukazała się żywa kopia madryckiego obrońcy. Małe loczki spadały na jego czółko a w kącikach ust pozostawały resztki lodów i bitej śmietany. Był to słodki widok. Marcelo na siłę wyciągnął go z pod stołu i posadził na kolanach.
- Hey Enzo - rzekłam słodko do malca lecz ten odwrócił twarz w drugą stronę. Jego nieśmiałość była przeurocza.


- Nie bój się to jest Twoja ciocia Vannesa - szepnął  uspokajająco tatuś malca. Walnęłam smaila do młodego podając mu wygrzebanego przed chwilą z kieszeni cukierka. Z obawą wyciągnął po niego rączkę i szybko zabrał upragnioną słodycz. Po chwili mocowania z papierkiem zajadał ze smakiem truskawkowo -śmietankowego cuksa. Rozklejałam się na widok tego małego szkrabka. Enzo był wymarzonym dzieckiem którego w przyszłości bardzo bym chciała mieć.
- Fajnego mam synka co? - zapytał z dumą obrońca widząc w moich oczach zachwyt
- Przesłodkiego - potwierdziłam jego przypuszczenia rozklejając się dalej malcem.
- Nie martw się przyzwyczai się do Ciebie. Na razie jest troszkę onieśmielony twoim widokiem. Robi tak zawsze gdy widzi ładne Panie - nalewał się
- Wiesz co może byś wpadła do mnie w sobotę po meczu robię mała imprezkę? Poznasz moją żonę i junior się do ciebie oswoi - dodał zachęcając. Pomysł był dobry niestety byłam już umówioną z Davidem. Znając tego szalonego afro mena na pewno by sprosił cały Real Madyt w tym Cristiano . Ehh a tego Pana oglądać nie chce. Niestety musiałam odmówić z bólem serca mimo że bardzo chciałam zobaczyć ponownie małego słodziaka.
- Niestety mam spotkanie. Może innym razem - powiedziałam wymijająco. Wiedziałam że nie da mi spokoju bombardując pytaniami  na które nie chciałam odpowiadać więc postanowiłam się ulotnić.
- Muszę lecieć. Obowiązki wzywają - rzekłam wstając z miejsca gdy chciał coś powiedzieć.
- Tak szybko? Nie zdążyłaś wypić kawy. - stwierdził zaskoczony moją naglą ewakuacją.
- Przepraszam ale praca wzywa. Wezmę na wynos. Pa! - rzuciłam w pośpiechu chwytając za kubek z kawą  pocałowałam malca w czółko i wyszłam zostawiając ich samych. Nie tak to miało wyglądać ehhhh. Trochę brzydko się zachowałam ale co ja miałam mu powiedzieć? Sorki Marcelo ale idę na randkę z twoim najgorszym wrogiem z Barcelony ? To idiotyczne. Gryzłam się z myślami napływającymi w moją głowę wracając na pieszo do domu....


Następnego dnia. 

Ronaldo:

Za parę godzin czeka nas kolejny mecz na katalońskiej ziemi. Znajdujemy się w samolocie którym mamy dolecieć na lotnisko w Barcelonie gdzie stamtąd autobusem mam udać się pod stadion Cornella-El Prat. Próbuje odstresować się i wyciszyć muzyką  płynącą ze słuchawek mojego iphona ale przez darcie jakiś oszołomów z przodu nie słyszę nawet własnych myśli a co dopiero słów wykonawców utworów. Postanowiłem zobaczyć co tym razem wymyśliła wesoła kampania i udałem się kilka miejsc dalej.
- Co znowu zobaczyliście czy też dowiedzieliście się że słychać Was aż z końca samolotu? - zapytałem z rozbawieniem.
- Karim z Sergio znowu odstresowują się czasopismami z gołymi panienkami przed meczem - nalewał się Kaka.
- Nic nowego. -  skomentowałem wywracając przy tym oczami i już miałem iść z powrotem na swoje miejsce lecz głos francuza mnie zatrzymał.
- O świeżutkie wydanie Playboya! - zatarł ręce z zachwytu gdy spojrzał na okładkę o mało nie zamarł z wrażenia
- Oooooo ja pierdyle! - wydarł się na cały samolot zwracając na siebie uwagę pozostałych w tym mnie.
- Co ty cyca nie widziałeś? Tak się podniecasz - zarechotał Sergio wyrywając mu gazetę i spoglądając na gazetę poskoczył z miejsca do góry. Bierze ich? Na serio kobiety nie widzieli na okładce ?
- Co z wami ? - dopytywał z tyłu siedzący Fabio gdy zobaczył skrawek okładki przełknął głośno ślinę i wydarł się im nad uszami.
- Toć to Vanneska!
- Co goła Vann na okładce?! - pytał zaskoczony Marcelo
- Ale numer nie wierzę ! - zachwycał Pepe nad głowami chłopaków którzy przeglądali prasę. Ja stałem jak kołek nie wierząc w to co usłyszałem. Podeszłem bliżej i wyrwałem Ramosowi z rąk gazetę gdzie faktycznie zobaczyłem sexowne zdjęcie Vannesy w halce która odsłaniała jej piękne opalone i zgrabne nogi.

Ten widok mnie rozzłościł. Teraz pół świata będzie oglądać ją taką jaką powinienem oglądać tylko ja! Rzuciłem gazetą w hiszpańskiego obrońce i popędziłem zły na swoje miejsce zakładając słuchawki  na uszy . Wpatrywałem się w widok za oknem samolotu i próbowałem wsłuchiwać się w muzykę. Długo  nie mogłem się uspokoić. Po chwili poczułem że ktoś usiadł koło mnie i wyciągnął mi słuchawkę z uszu. Tą osobą był mój przyjaciel Marcelo.
- Co ty robisz? Nie mam humoru na tego typu żarciki! - zaakcentowałem głośno ostanie słowo spoglądając na niego wyczekująco. Miał niezwykle poważna twarz jak nigdy.
- Wybacz. Chciałem pogadać o Vann - rzekł ze spokojem.
- A co tu dużo gadać? Grała świętą przed nami i w wywiadach a teraz pokazała swoją prawdziwą twarz pozując z tyłkiem do tanich brukowców dla zboczeńców! - zagrzmiałem. Dosłownie wyrzuciłem wszystko co mi na sercu leżało.
- Nie przesadzasz przypadkiem? Widziałeś dobrze okładkę i pozostałe zdjęcia? Bo mam wrażenie że oglądałem inną gazetę niż ty! - bronił dziewczynę
- Widziałem ją w skąpej halce prawie z dupskiem na wierzchu! Nie jestem ślepy!
- Prawie robi duża różnicę Ronaldo. Nie pokazała światu swojego gołego ciała jak inne modelki czy znane gwiazdy np. jak twoja dziewczyna Irna - dogryzł mi brazylijczyk. W sumie miał rację ale bałem mu się tego wyznać. Uniosłem się honorem i siedziałem w milczeniu wpatrując się dalej w horyzont.
- A zresztą myślę że ona to tylko zrobiła Ci na złość za to jaki numer odwaliłeś z jej telefonem. - rzekł wstając z fotela i udał się na swoje miejsce. Jego słowa dały mi dużo do myślenia. Zaczynałem wierzyć w tą teorię Viery coraz bardziej....

Vannesa:

W końcu wolny dzień odpoczynku nawet moja współlokatorka dała mi odsapnąć od wszystkich wydarzeń tego tygodnia i udała się sama na mecz Realu. Widocznie wiedziała że jej prośby i groźby nic nie wskórają i poszła sama. Miałam chwile spokoju tylko dla siebie. Na 19 umówiłam się z Davidem w restauracji. Kurcze pachnie m tu randką a miało być to przyjacielskie spotkanie? Z myśli wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kogo do licha niesie o tej godzinie? Szybko pobiegłam otworzyć bo dźwięk domofonu dosłownie wyprowadzał mnie z równowagi. Uchyliłam drzwi za którymi ujrzałam posłańca z ogromnym bukietem róż. Może dla Jenn pomyślałam .
- Dzień dobry. Mam przesyłkę dla Pani Vannesy Davies - powiedział pośpiesznie.
- To dla mnie? Może Pan adresy pomylił? - rzekłam zaskoczona
- Adres się zgadza nazwisko też więc proszę tu podpisać - stwierdził podął mi kwiaty i urządzenie do podpisu elektronicznego. Dałam autograf i już go nie było po nim śladu. Ach ci kurierzy zawsze się śpieszą a chciałam go zapytać od kogo dostałam tak piękne czerwone róże. Bukiet był przeogromny i piękny. Ulokowałam go w salonie wpatrując się w niego z zachwytem. W gąszczu kwiatów zauważyłam mały biały papierek. Czym prędzej rzuciłam się by go przeczytać. Była to mała koperta. Byłam tak rządna odpowiedzi że podarłam cała kopertę zamiast otworzyć ją jak człowiek. Na karteczce zastałam tylko napis "Dla najpiękniejszej - tajemniczy wielbiciel". Kocham zagadki normalnie. Może to Cristiano? Nie nie to napewno nie on. On nie potrafi być romantyczny. A może te kwiaty są od Davida? Chyba by nie wysyłał mi kwitów przed samym spotkaniem? Jakby miał okazję wręczyć mi je osobiście? Wykluczając tych dwóch osobników   totalnie zgłupiałam kto może być nadawcą tego pięknego podarunku.....


Hey dziewczyny. sorki że tak późno dodaje kolejny odcinek ale praca i nauka mi nie umożliwiała pole działania na tym blogu. Osobiście uważam że ten odcinek jest nudny w kolejnym akcja się rozwinie. Jak znajdę czas to napiszę następny. Teraz trudno powiedzieć kiedy będzie. Nie będę więc wam obiecać bo nie lubię łamać obietnic. Cieszę się że o mnie pamiętacie i czekacie cierpliwie na kolejne odcinki moich wypocin. Jesteście kochane :) Ktoś pytał skąd biorę zdjęcia głównej bohaterki. Te fotki tej dziewczyny dostałam od mojej znajomej a nie pytałam jej skąd ona je posiada. Podobno jest bardzo popularna w internecie.  Na koniec daje jej zdjęcie z sesji o której mowa w opowiadaniu :P Przepraszam za wszelkie błędy. Mam nadzieje że w miarę szybko uda mi się dodać następny post. Pozdrawiam wszystkie moje wierne czytelniczki. Buźka ;*

6 komentarzy:

  1. Jest świetny i nie gadaj głupot ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny. Wiem, że Cristiano zachował się jak świnia. ale szkoda mi go i to bardzo. ENZO *-*
    Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję że nie będziemy musiały długo czekać

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie nowość, sie oczekałam :) fajny rozdziałek i z niecierpliwością czekami na następny :D
    Zapraszam do siebie na również 19 :) http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/03/rozdzia-19.html Zachęcam do komentowania

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz i masz genialnego bloga :** Kiedy następny odcinek? :3 Prosiłaś abym informowała o nowościach więc pojawiła się 6 na: http://cristiano-ronaldo-opowiadanie.blogspot.com/ i może wpadniesz na mojego nowego bloga? http://opowiadanie-o-cristiano-ronaldo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam pogódź ich ze sobą !! Oni nie mogą być osobno .Pasują do siebie .Nie lubię tego Dawida .Wszystko popsuł.Czekam zą Cris zrozumie swoją glupotę i zacznie ją przepraszać .Kiedy nowy rozdział ??
    Zapraszam do siebie bo nn jest :)http://crisija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć;)
    Wybacz, ale nie miałam czasu i siły wejść tutaj. Bardzo się cieszę, że coś dodałaś, ale znowu się obijasz (tak wiem, że nie mniej niż ja), a ja chętnie przeczytam,jak dalej potoczy się sytuacja. Świetny rozdział, odrywający od ponurego dnia.

    P.S.
    Normalnie faktycznie udusiłabym Cię za to opóźnienie, ale, że sama się nie popisałam, to masz taryfę ulgową;P.

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń